Nawet 18 osób mogło zginąć w katastrofie wojskowego samolotu transportowego, który rozbił się rano na Dalekim Wschodzie Rosji. Helikoptery odnalazły płonące szczątki maszyny, ale nie można było rozpocząć akcji ratunkowej, ze względu na panujące tam ciemności i trudne warunki atmosferyczne.

REKLAMA

Maszyna stanęła w płomieniach i próbowała awaryjnie wylądować w pobliżu Ochocka. Pilot stracił jednak kontrolę nad samolotem, który uderzył w ziemię i rozpadł się na trzy części. Jak pisze gazeta „Nowyje Izwiestija”, w Rosji, w przypadku każdej katastrofy i klęski żywiołowej najsprawniej działają nie służby specjalne i ratownicy z Ministerstwa do Spraw Sytuacji Nadzwyczajnych, ale szabrownicy. Niestety to właśnie złodzieje pierwsi zjawili się na miejscu katastrofy samolotu Ił 18, który kilka tygodni temu rozbił się 200 kilometrów na północ od Moskwy. Nasz moskiewski korespondent, Andrzej Zaucha zajął się sprawą „hien”. Posłuchaj jego relacji:

Rys. RMF

16:35