Trwa akcja ratunkowa po wybuchu gazu w Szczyrku. Trzykondygnacyjny budynek zawalił się. Straż pożarna informuje, że pod gruzami może być nawet osiem osób. Ręczne odgruzowywanie może potrwać do rana.
TU PRZECZYTASZ NAJNOWSZE INFORMACJE WS. WYBUCHU W SZCZYRKU: Tragiczne informacje ze Szczyrku
Wybuch miał miejsce ok. godz. 18:30. Eksplozja była tak silna, że trzykondygnacyjny dom zawalił się całkowicie. Doszło też do pożaru.
Ogień udało się już opanować. Nad gruzowiskiem nadal unosi się dym.
Jedna z mieszkanek budynku wracała z pracy, gdy doszło do eksplozji. Powiedziała strażakom, że w środku mogło być osiem osób - wśród nich także dzieci.
Świadkowie mówią, że huk eksplozji był tak duży, że można go było usłyszeć wiele kilometrów od miejsca zdarzenia. Mieszkami może kilometr stąd. Usłyszałam taki huk, że nie wiedziałam co się dzieje. Nagle słyszę, że jadą strażacy na sygnale, jedni za drugimi. Znam ludzi, którzy tam mieszkają. To ludzie w średnim wieku z dziećmi - powiedziała jedna z mieszkanek Szczyrku.
Działania na miejscu prowadzi niemal 100 strażaków zawodowych i ochotniczych. Do Szczyrku dotarła też specjalistyczna grupa poszukiwawcza z Jastrzębia-Zdroju z psami ratowniczymi.
Największą trudnością jest czas - mówił w rozmowie z dziennikarzami Śląski Komendant Wojewódzki Państwowej Strazy Pożarnej - nadbryg. Jacek Kleszczewski. Jest zimno, bardzo się spieszymy. Kolejną trudnością jest niedogaszony pożar - tłumaczył. Każdy element budynku musimy ręcznie wydobyć i odrzucić dalej, żeby cegła po cegle przeszukać i upewnić się, że nikogo już w środku nie ma - dodał.
Na miejscu eksplozji jest również 50 policjantów. Policjanci ustalają, ile osób tam rzeczywiście zamieszkiwało i gdzie te osoby teraz się znajdują. Starają się dotrzeć do rodziny, do najbliższych, do znajomych tych osób, które prawdopodobnie tutaj mieszkały - mówił Roman Szybiak z bielskiej policji.
Głęboko wierzę, że mimo tego dramatu finał będzie pozytywny - powiedział burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy, który jest na miejscu wybuchu. Dodał, że w miejscu tragedii były prowadzone prace przy zasilaniu energetycznym. Linia przebiega wzdłuż gazociągu.
Pytany przez PAP o prawdopodobną przyczynę wybuchu rzecznik Polskiej Spółki Gazownictwa Artur Michniewicz powiedział, że doszło do przewiercenia gazociągu podczas robót wykonywanych przez zewnętrzną firmę.
Na 100 proc. przewiercony został gazociąg średniego ciśnienia, stalowy, o średnicy 150 mm. Po prostu wbili się w gazociąg - tłumaczył. Nasze stacje zanotowały bardzo duże uchodzenie gazu, takie chwilowe, momentalne, tak się dzieje, kiedy w gazociągu powstaje dziura i widocznie, jeżeli to stalowy gazociąg i stalowe wiertło, to nietrudno o iskrę - dodał.
Jak podkreślił Michniewicz, na razie trudno powiedzieć, kiedy i jaka firma wykonywała te prace. Prawdopodobnie mogło być tak - ale to tylko przypuszczenia - że wyciągając wiertło, poszła jakaś iskra i doszło do wybuchu - powiedział.
Rzecznik PSG podkreślił, że powodem wybuchu nie mogło być uszkodzenie gazociągu wynikające z eksploatacji. Nie była to też wina ludzi mieszkających w budynku.