Wciąż nie udało się określić dokładnej liczby ofiar tsunami w Azji. Oficjalne dane mówią o 144 tys. zabitych. Wśród nich jest jeden Polak; 40 naszych rodaków nadal uznaje się za zaginionych.
Najwięcej Polaków (38) poszukiwanych jest w Tajlandii oraz po jednym na Sri Lance i w Indiach. Z kilkunastoma osobami nie ma kontaktu od dnia ataku tsunami, a im dłużej są na liście zaginionych, tym większe prawdopodobieństwo, że nie żyją – mówią przedstawiciele MSZ, podkreślając, że większość rannych został już zidentyfikowana.
Resort liczy, że z listy poszukiwanych w najbliższych dniach ubędzie nazwisk. W ciągu 2-3 dni mają bowiem wrócić turyści spędzający sylwestra w Azji.
W Tajlandii – wg oficjalnych danych - zginęło ponad 5 tys. osób, połowa z nich to cudzoziemcy. Nie zidentyfikowano 300 ciał. W drodze do Bangkoku jest czterech polskich biegłych sądowych, którzy pomogą ustalić tożsamość zmarłych.
I choć wydaje się, że szanse na odnalezienie zaginionych maleją z godziny na godzinę, to światowe agencje informują o cudownie ocalonych z tsunami. Wśród ogromu cierpienia zdarzają się historie szczególnie poruszające.
Wczoraj w Tajlandii odnaleziono żywego 18-miesięcznego chłopca z Kazachstanu. Malec przeżył 7 dni, dryfując na nadmuchiwanym materacu u wybrzeży Tajlandii. Jego rodzice najprawdopodobniej zginęli. Na jednej z wysp Archipelagu Andamańskiego, kobieta która uciekła do dżungli, by tam przedwcześnie urodzić dziecko, nadała mu imię Tsunami. Dziewczynka i matka są zdrowe. Ale radość kobiety przyćmiewa fakt że w kataklizmie straciła swego sześcioletniego synka.
Agencje piszą także, o młodej kobiecie z Sumatry, która przeżyła pięć dni, dryfując po Oceanie Indyjskim na palmie, wyrwanej przez falę tsunami. Zauważyła ją załoga malezyjskiego statku rybackiego. Kobieta jest już w szpitalu.
W rejony dotknięte przez katastrofę dociera pomoc z całego świata. W rejon kataklizmu trafiło już z Polski dwadzieścia jeden ton darów. W wielu miejscach są jednak problemy z dostawami żywności i leków.
Tak jest na przykład w indonezyjskiej prowincji Aceh. Zerwane mosty, zalane drogi i pasy startowe utrudniają ekipom ratowniczym dotarcie na miejsce. Dlatego też u wybrzeży Sumatry przycumował amerykański lotniskowiec Abraham Lincoln, skąd helikoptery dowożą pomoc do odległych wiosek prowincji.
Na Sri Lance natomiast liczba samolotów, na pokładzie których były lekarstwa i żywność pomoc, była tak duża, że na jedynym międzynarodowym lotnisku w kraju zabrakło paliwa.
Eksperci z ONZ oceniają, że odbudowa zniszczeń potrwa 10 lat. W tej sytuacji pojawiają się coraz silniejsze naciski na USA, by przygotowały nowy Plan Marshalla dla tej części świata. Nowy plan pomocy gospodarczej dla krajów Azji Południowo-Wschodniej pochłonąłby zaledwie cząstkę tego, co wydawane jest na wojnę w Iraku, a skutki tych działań byłyby znacznie bardziej widoczne - napisał w komentarzu wpływowy dziennik Los Angeles Times.