Tragedii w Tatrach można było uniknąć, gdyby turyści z Tych nie zlekceważyli ostrzeżeń. Pod śniegiem jest nadal 6 osób. Ratownicy nie mają jednak nadziei na znalezienie kogoś żywego. Wczoraj odkopano 3 turystów, jeden z nich już nie żył.

Jak mówią specjaliści od bezpieczeństwa w górach, z którymi rozmawiał reportera RMF, turyści w ogóle nie powinni znaleźć się wczoraj w okolicach Rysów. Nie było z nimi przewodnika tatrzańskiego, który odradziłby wyprawę w takich warunkach i nie zabrałby tak dużej – kilkunastoosobowej - grupy. Co więcej, przed wyjściem na szlak nie zapytali nawet, jakie warunki panują w górach.

Ratownicy przypominają, że ostrzeżenia o możliwości zejścia lawin nie są ich wymysłem, lecz mówią o realnym zagrożeniu. Apelują, by nie bagatelizować ostrzeżeń. Zimą na wycieczki górskie powinni wybierać się tylko ci, którzy mają doświadczenie w ocenie ryzyka lawinowego i wiedzą, jak bezpiecznie poruszać się po górach.

Wiele osób przecenia jednak swoje możliwości: Nie może być tak, że ratownik biega i wyszukuje potencjalnych samobójców i mówi: "Proszę nie iść na Rysy", "Proszę nie robić tego, czy tamtego..." - mówi RMF Paweł Skawiński, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego. Czy już otwarcie mówi się, że grupa młodzieży nie miała prawa znależć się wczoraj na szlaku, o tym w relacji Witolda Odrobiny i Macieja Pałahickiego:

Wczoraj, tuż przed godziną 11. pod najwyższym szczytem Polski oberwała się ogromna lawina. W kilkadziesiąt sekund zwały śniegu przeszły przez Bulę pod Rysami i dotarły do Czarnego Stawu. W tym czasie na szczyt wchodziła grupa młodzieży z Klubu Sportowego "Pion" przy I LO im. L. Kruczkowskiego w Tychach - 11 uczniów i 2 opiekunów. W Tatry wyjechali w niedzielę, planowali zimowe wejście na Rysy. Śnieg porwał 9 z nich: 8 uczniów i 1 opiekuna. Trzy osoby odkopano, jedna z nich już nie żyła.

13:00