To szaleniec z Dolnej Bawarii wysłał list z ładunkiem wybuchowym do polskiego konsula w Monachium. Przesyłkę, która dotarła do konsulatu przedwczoraj, otworzyła sekretarka. List nie był atrapą.
Tylko dzięki jej przytomności umysłu udało się uniknąć najgorszego. Podobne przesyłki wybuchowe trafiły wcześniej do sześciu innych polityków bawarskich.
Policja jest już pewna, że bomby konstruuje ta sama osoba – najprawdopodobniej to mężczyzna, który po prostu nienawidzi polityków. List za każdym razem wysyłany był z tej samej poczty.
W kopercie znajdowało się około 30 gramów czerwonego proszku, który miał wybuchnąć po uruchomieniu elektrycznego zapłonu. Raz doszło do eksplozji – ranna została sekretarka jednego z bawarskich starostów. To wszystkie informacje, którymi dysponuje tamtejszy urząd kryminalny.
Mężczyzny nie udało się na razie schwytać, nie znane są nadal jego personalia. Osoba, która wskaże przestępcę, otrzyma od policji 10 tysięcy euro.