Identyfikatory na mundurach policjantów zabezpieczających demonstracje będą obowiązkowe - dowiedział się reporter RMF FM. Trwają prace nad przepisami, które to będą regulować. Powodem są problemy z ustalaniem tożsamości zamaskowanych funkcjonariuszy, którzy powinni odpowiadać za łamanie przepisów podczas interwencji.
Jak mają wyglądać identyfikatory? Reporter RMF FM Krzysztof Zasada ustalił, że są dwie opcje.
Po pierwsze chodzi o tradycyjną tabliczkę, czy taśmę z nazwiskiem funkcjonariusza.
Po drugie, zapadła decyzja, że zamiast takich identyfikatorów policjanci mogą mieć oznaczenia cyfrowe, czyli zamiast nazwiska będą mieli numer.
To rozwiązanie ma pomóc w identyfikowaniu funkcjonariuszy przekraczających uprawnienia podczas zabezpieczeń imprez.
Do tej pory na przykład nie udało się ustalić, kto konkretnie z policjantów prewencji na stacji Warszawa-Stadion bił pałkami na oślep uczestników marszu narodowców. Ci funkcjonariusze są w mundurach i kaskach i do niczego się nie przyznają.
Nie bez znaczenia była też zachowanie antyterrorystów z BOA, kryjących podczas kontroli jednego ze swych kolegów, który na demonstracji użył miotacza gazu wobec posłanki Lewicy.
Był to nieumundurowany funkcjonariusz pododdziału kontrterrorystycznego BOA. Użył gazu wobec posłanki Lewicy Magdaleny Biejat podczas listopadowej demonstracji w Warszawie. Jego tożsamość udało się ustalić po blisko pół roku kontroli.
Jak twierdzą źródła dziennikarza RMF FM, podczas kontroli policyjni antyterroryści, którzy byli na demonstracji twierdzili, że nie rozpoznają człowieka z miotaczem gazu zarejestrowanego na filmie dostępnym w sieci. Twarz miał zakrytą maseczką.
Zdecydowano więc o uprzedzeniu o odpowiedzialności za mówienie nieprawdy. Dopiero wtedy rozpoznali swego kolegę.