Urzędnicy Ministerstwa Finansów prognozują, że w listopadzie ceny w centrach handlowych, osiedlowych sklepikach i na stacjach benzynowych wzrosły średnio o 3,3%.

To znaczy, że inflacja nieoczekiwanie rośnie. Miesiąc wcześniej wynosiła tylko 3,1%. Ekonomiści twierdzą, że ten skok inflacji nie jest niczym straszy i jest efektem sezonowych wahań. Głównymi winowajcami są ceny paliw i żywności.

Teraz inflacja powinna szybko spadać. Najpóźniej do marca powinna zejść do poziomu 2,5%, czyli naszego oficjalnego celu inflacyjnego. W połowie roku może wynieść nawet półtora procent.

Taka inflacja byłaby optymalnym poziomem. Trzeba przecież pamiętać, że ceny muszą nieco rosnąć, żeby rozwijała się cała gospodarka. Ważne jednak, żeby szybciej od cen w sklepach rosły nasze wynagrodzenia. Tak, żebyśmy realnie, zarabiali więcej.