Choć paralotniarze twierdzą, że uprawiany przez nich sport jest bardzo bezpieczny, w nim również zdarzają się tragiczne wypadki. W Górach Sowich. 49-letni mężczyzna stracił kontrolę nad skrzydłem i runął na ziemię. Gdy odnaleźli go koledzy, jeszcze żył.
Wieczorne ćwiczenia paralotniarzy na stokach Gór Sowich zakończyły się tragicznie. 49-letni mieszkaniec Bielawy, który leciał jako ostatni z grupy nad lasem, z nieustalonych dotąd przyczyn spadł wraz z lotnią na ogrodzenie szkółki leśnej w rejonie Jugowa. - Prawdopodobnie mężczyzna nie zapanował nad maszyną po nagłym podmuchu wiatru. Wiadomo, że był doświadczonym paralotniarzem, członkiem stowarzyszenia zajmującego się tym sportem. Miał też licencję uprawniającą do lotów w górach niskich i średnich - powiedział podinspektor Mirosław Wójciga z komisariatu policji w Bielawie
Mężczyzna spadł na ziemię po mniej więcej 250 metrach od startu. Kolega, który leciał razem z nim, zorientował się w sytuacji dopiero po wylądowaniu, gdy zobaczył, że na niebie nikogo nie widać. Wraz z innymi paralotniarzami rozpoczął poszukiwania. Po mniej więcej dwóch godzinach znaleziono pechowca. Był w stanie rozmawiać, nie miał żadnych widocznych obrażeń. Przewieziono go do szpitala. Tam zmarł.
11:20