Śledztwo w sprawie morderstwa byłego ministra sportu Jacka Dębskiego, mimo samobójstwa głównego podejrzanego Tadeusza M., będzie toczyć się dalej. Prokurator Krajowy Karol Napierski twierdzi, że będzie ono jednak bardzo utrudnione.
Według Napierskiego, brak głównego podejrzanego może nawet sprawić, że okoliczności śmierci ministra sportu w ogóle nie zostaną wyjaśnione.
Prokurator mówi, że śledztwo będzie się teraz toczyć w sprawie innych osób zamieszanych w zabójstwo Jacka Dębskiego. Chodzi między innymi o zleceniodawcę zabójstwa, Jeremiasza B. oraz Halinę G.
Jeremiasz B., ps. Baranina został zatrzymany w zeszłym roku w Wiedniu. Sądzony będzie w Austrii, ponieważ ma obywatelstwo tego kraju. Przed sądem odpowiadać będzie wyłącznie za przestępstwa kryminalne – zabójstwo, przemyt narkotyków. Polityczne powiązania Jeremiasza B., zwłaszcza w Polsce, zapewne nie będą interesowały austriackiego wymiaru sprawiedliwości.
O takich powiązaniach mówi były minister sprawiedliwości Lech Kaczyński. Uważa, że Jeremiasz B., to dużo więcej niż - jak się podaje - rezydent mafii pruszkowskiej w Wiedniu. Kaczyński, jak i Marek Biernacki, były szef MSWiA nie wierzą też, że Tadeusz M. popełnił samobójstwo. Według nich, wielu osobom zależało na tym, żeby zginął, ponieważ bardzo dobrze znał wszelkie powiązania polskiego świata przestępczego.
Halina G., ps. Inka jest oskarżona o współudział w morderstwie. To ona wyprowadziła Dębskiego w nocy z 11 na 12 kwietnia ubiegłego roku z restauracji, gdzie na zewnątrz czekał już zabójca. Jednak później, to głównie dzięki jej zeznaniom sformułowano zarzuty wobec Tadeusza M.
Marek Biernacki ujawnił radiu RMF, że o wypuszczenie z aresztu Inki, zabiegał mecenas, który reprezentował Baraninę. Ona sama odmawiała opuszczenia aresztu.
Teraz Inka jest pilnie strzeżona przez policję.
Foto: Archiwum RMF
11:15