Ceny zniczy przez najbliższe kilka lat mają rosnąć. Pojawiają się również obawy, że przed 1 listopada może być problem z ich dostępnością. Czy w tym sezonie w sklepach i hurtowniach zabraknie zniczy?

REKLAMA

Wszystkich Świętych zbliża się wielkimi krokami. 1 listopada Polacy tradycyjnie tłumnie udadzą się na cmentarze, żeby odwiedzić groby swoich bliskich i zapalić znicze.

W tym roku Wszystkich Świętych może być jednak znacznie droższe. Ceny zniczy mają mocno poszybować w górę. Łukasz Busz, prezes Huty Szkła Gloss w Pońcu w rozmowie z portalem money.pl powiedział, że hutom koszty produkcji wzrosły kilkukrotnie.

Drogie szkło i parafina

Ceny szkła do zniczy są podniesione o około 60 proc. Podwyżki musiały zostać wprowadzone. Na to, co się dzieje, nie ma mocnych. Nikt nie będzie produkował poniżej kosztów - podkreślił. Według niego ceny zniczy w porównaniu z poprzednim sezonem mogą wzrosnąć nawet o 100 proc.

Mniej zmartwień - jak podaje money.pl - ma Huta Szkła "Sława" w Kielcach, której produkcję zabezpiecza obowiązująca do września przyszłego roku dwuletnia umowa na dostawy energii elektrycznej i gazu. Nie wprowadziliśmy podwyżek wyrobu finalnego, bo nie było takiej konieczności - informuje Jan Szatkowski, zastępca prezesa ds. technicznych w rozmowie z portalem.

Dodaje jednak, że gdyby firma musiała zakontraktować dostawy energii po obowiązujących cenach rynkowych, musiałaby podnieść cenę szkła pięciokrotnie.

Oprócz cen szkła, rosną też ceny parafiny. W tym przypadku wzrost podyktowany jest przerwaniem funkcjonującego łańcucha dostaw. Do tej pory surowiec trafiał do Polski głównie z Rosji. Obecnie - ze względu na sankcje - producenci muszą szukać innych kierunków.

Bardzo szybko rynek przejęli Chińczycy. Ceny skoczyły o 300-400 proc. Ponadto jest problem z logistyką. Z Rosji parafina jechała do nas w wagonach dwa tygodnie. Teraz statkami z Chin płynie do nas nawet trzy miesiące - tłumaczy portalowi money.pl prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Producentów Świec i Zniczy Joanna Karpeta.

Zabraknie zniczy?

Klienci mogą obawiać się jednak nie tylko wysokich cen zniczy. Pojawiają się doniesienia, że lampionów może zabraknąć.

Producenci przystopowali produkcję, bo bali się, że ich towar może się nie sprzedać. Inflacja dotknęła wszystkich, w tym także kupujących. Firmy miały obawy, czy Kowalski, idąc na cmentarz, kupi znicze znacznie droższe niż rok temu. W związku z tym nie zrobili tak dużego zapasu, jak do tej pory. Jeśli popyt nie zmaleje i klienci faktycznie wykupią to, co jest na półkach, zniczy może zabraknąć - alarmuje Karpeta.