"Nie zamierzam kandydować na stanowisko szefa PGNiG" - ujawnia w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Bogdanem Zalewskim wiceminister środowiska Piotr Woźniak, ucinając tym samym liczne spekulacje na ten temat. Jak dodaje, po odwołaniu dwóch członków zarządu naraz spółka przeżywa chwile niepokoju. Pytany o dywersyfikację dostaw gazu do Polski, gość RMF FM podkreśla, że obecnie jedynym jej gwarantem jest budowa gazoportu koło Świnoujścia.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Bogdan Zalewski: Może już niedługo prezes Polskiego Górnictwa Naftowego? Może uda mi się przekuć te plotki na twarde fakty...
Piotr Woźniak: Fakty są takie, że ja nie zamierzam kandydować. Procedura jest konkursowa, a w procedurze konkursowej, na szczęście dla mnie, wymagana jest decyzja tego, kto będzie chciał kandydować.
Pewnie nie może się pan opędzić od telefonów w sprawie objęcia stanowiska szefa PGNiG po tym, jak została odwołana dotychczasowa prezes, pani Grażyna Piotrowska-Oliwa.
To nie jest tak. W PGNiG ostatnio były jakieś problemy kadrowe, bo konkurs ogłoszony na wiceprezesa ds. wydobycia i poszukiwań nie zakończył się sukcesem. Teraz doszło do odwołania aż dwóch członków zarządu naraz, więc PGNiG przeżywa chwile niepokoju.
Pan już był w zarządzie PGNiG kiedyś, więc pan pewnie wie o tej spółce wszystko, a może nawet więcej. Co to za żelazna miotła "wymiotła" w niej władzę?
Tutaj trzeba sobie jasno powiedzieć - najwyższą formą władztwa w spółce jest właściciel. Zawsze tak jest. Co nie znaczy oczywiście, że właściciel może robić coś sprzecznego z prawem, ale należy się z tym pogodzić - właściciel ma prawo zarządzać spółką absolutnie według własnego pomysłu.
Opozycja zarzucała premierowi Tuskowi, że to Putin zmienia nam tutaj i ministrów i władzę...
Nie, tu abstrahujmy, to jest bardzo wysoki koturn polityczny. Ja się nie wypowiadam w takich sprawach, bo się na nich nie znam. Natomiast jedno warto przy tej okazji powiedzieć - należy zawsze z najwyższą uwagą śledzić plany Gazpromu. Żaden z projektów infrastrukturalnych, ogłoszonych publicznie, zwłaszcza przez rząd Federacji Rosyjskiej i Gazprom, nie skończył się niepowodzeniem. Każdy z projektów zapowiedzianych publicznie skończył się prędzej czy później sukcesem. Tak było ze wszystkimi projektami, które nas bardzo dotyczą, a ostatnie dwa to South Stream i Nord Stream. Też były ogromne wątpliwości, co do ich opłacalności, sensowności, w ogóle podstaw biznesowych, nie mówiąc o samej wykonalności w sensie technicznym, i - jak wiadomo - doszły do skutku.
No właśnie, czyli jedzie taki czołg rosyjski, taki tank, bo Rosjanie - jak wiadomo - zamienili tanki na tankowce. Więc ten taki gazowy tank jedzie, jedzie, jedzie... i nikt nie potrafi go zatrzymać w Europie? Zwłaszcza w Polsce.
My nie mamy pewnych ambicji, żeby go zatrzymywać, bo to jest kwestia tego, jak sobie ułożymy relacje z partnerami rosyjskimi, zwłaszcza z Gazpromem. To ogromna firma, z dużą mocą. Z bardzo dobrze przemyślaną długofalową strategią.
W co grają Rosjanie?
Gazprom? Gra cały czas w tę samą grę. Usiłuje i - jak powiedziałem - w dużej mierze z powodzeniem, sięgnąć zasięgiem swoich gazociągów przesyłowych, a jeśli się uda również dystrybucyjnych, tak daleko na zachód, jak się uda.
Rosjanie w tej brutalnej często grze nie grają też polskimi figurami?
Gazprom gra każdym narzędziem, jakie znajdzie. I na ogół, jeśli gra, to gra skutecznie. To trzeba przyznać i nie obrażać się na ten fakt, bo to - broń Boże - nie jest zarzut.
Panie ministrze, ja się zastanawiam nad taką sekwencją zdarzeń od 2010 roku...
Dlaczego akurat od 2010 roku?
W Polsce kojarzy się to ze Smoleńskiem, ale wokół Smoleńska była jeszcze inna otoczka. Otoczka gazowa - tzn. był ogromny konflikt pomiędzy ówczesną Kancelarią Prezydenta Kaczyńskiego a rządem, choćby o odszkodowanie dla Polski, przyznane przecież przez sąd rosyjski. Po Smoleńsku właściwie ta kwestia dywersyfikacji źródeł gazu w Polsce była troszkę odłożona do lamusa. Jaka perspektywa przed Polską teraz stoi, jeśli chodzi o dywersyfikację źródeł energii? Co z gazem łupkowym na przykład?
Gwarantem - niestety teraz jedynym - prawdziwej dywersyfikacji jest budowa gazoportu, czyli terminala do importu gazu skroplonego, czyli LNG, w okolicach Świnoujścia. Natomiast cały czas firmy jeszcze eksperymentują z polskimi łupkami.