Komisja Europejska zarekomendowała zamknięcie procedury nadmiernego deficytu wobec Polski. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmą w czerwcu ministrowie finansów państw UE, ale będzie to już raczej formalność. Procedura zmusza objęte nią państwa do ograniczania wydatków. Jej zdjęcie oznacza, że możemy popuścić pasa. Jak wpłynie to na kampanię prezydencką?
Komisja Europejska, podejmując decyzję, wzięła pod uwagę transfery do otwartych funduszy emerytalnych (OFE), które jeszcze w zeszłym roku obciążały wydatki rządowe. Bez nich deficyt budżetu naszego kraju w 2014 roku spadł poniżej 3 proc. PKB - i właśnie to umożliwiło zdjęcie procedury nadmiernego deficytu.
Polska była nią objęta od 2009 roku, a oznaczało to, że musieliśmy się stosować do zaleceń Rady UE, czyli grona unijnych ministrów finansów. Zdjęcie procedury oznacza, że - zdaniem Brukseli - udało nam się opanować ogromne zadłużenie. Decyzja ta otwiera drogę do obniżenia przez rząd stawek VAT i wzrostu płac w budżetówce, a także przeznaczania wyższych kwot np. na badania i rozwój.
Z drugiej jednak strony, to spore zagrożenie, bo po latach mocnego zaciskania pasa rząd będzie mógł nas na nowo zadłużać.
Nie bez znaczenia jest fakt, że decyzja Brukseli zapadła w czasie kampanii przed wyborami prezydenckimi. Jak zauważa dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, Platforma Obywatelska i Bronisław Komorowski będą teraz mogli składać nowe, hojne obietnice wyborcze, a zdaniem sztabowców prezydenta, może to wręcz uratować jego szanse na reelekcję. W tym celu premier Ewa Kopacz może np. zapowiedzieć obniżkę VAT-u lub bardzo nośne ostatnio zwiększenie kwoty wolnej od podatku.
(edbie)