Pięć miesięcy uziemienia, 50 lotów opóźnionych z powodów technicznych i ćwierć miliona przewiezionych pasażerów. Polskie dreamlinery mają rok. 12 miesięcy temu władze LOT-u podpisały umowę na sfinansowanie zakupu Boeingów 787. Pierwsza maszyna przyleciała do Polski 10 dni później, czyli 15 listopada.
W porównaniu z innymi samolotami Boeingi 787 nie wypadają źle, chociaż kojarzą się głównie z problemami wynikającymi z ich uziemieniem. Do tej pory w barwach LOT-u dreamlinery wykonały 1300 rejsów, a opóźnienia wynikające z powodów technicznych zanotowano w 50 lotach. To daje ponad 96 procent rejsów zrealizowanych o czasie. Dla porównania embraery miały również 96 procent skuteczności, a poprzednie Boeingi, czyli 767 miały 94 procent tak zwanych zdrowych rejsów.
Odsetek lotów wykonanych bez opóźnień we flocie PLL LOT:
- Embraery 170 / 175 - 97%
- Boeing 737 - 97%
- Boeing 787 (Dreamliner) - 96%
- Embraer 195 - 96%
- Boeing 767 - 94%
To wskaźnik rejsów zrealizowanych bez zakłóceń pomiędzy 1 czerwca a 30 października 2013. Warto jednak dodać, na obronę dreamlinera, że ta maszyna cały czas jest młodym samolotem, który spisuje się lepiej od niektórych teoretycznie sprawdzonych już maszyn. Teraz we flocie PLL LOT lata pięć B787, docelowo będzie ich osiem. Szósty pojawi się już wiosną 201 roku. Dokładne terminy dostaw kolejnych dwóch maszyn podlegają jeszcze negocjacjom.
Dla Polskich Linii Lotniczych LOT zakup dreamlinerów okazał się bardzo opłacalny. Boeingi 787 są bardziej ekonomiczne od swoich poprzedników. Dotyczy to zarówno krótszego czasu podróży - ponieważ B787 leci szybciej niż 767, jak i ilości spalanego paliwa.
PLL LOT odmawia jakichkolwiek danych dotyczących finansów. Jednak z naszych wyliczeń i nieoficjalnych rozmów z technikami spółki wynika, że na jednym odcinku dreamlinery są w stanie średnio zaoszczędź kilka ton paliwa. To daje od kilku do kilkunastu tysięcy złotych oszczędności na każdym locie. Można więc śmiało wyliczyć, że w sumie, w okresie od czerwca (kiedy wznowiony loty maszyn po uziemieniu), do końca października, LOT zaoszczędził dzięki dreamlinerom około 12 milionów złotych.
Mało kto pamięta, że maszyny zamówiliśmy już w 2005 roku, kiedy LOT był znacznie większą linią niż teraz. Zakup wywołał jednak ostre spięcie dyplomatyczne. Gdy LOT szukał nowej supermaszyny do swojej floty, rozważał dwa warianty. Właśnie Amerykańskie dreamlinery, czyli Boeingi 787 i francuskie Airbusy 330.
Dyplomatyczne linie telefoniczne były wtedy rozgrzane do czerwoności. Wcześniej kupiliśmy amerykańskie samoloty, czyli F-16, dlatego unijni przywódcy chcieli nas namówić do kupienia europejskich maszyn.
Do ówczesnego premiera Marka Belki list w tej sprawie napisali prezydent Francji Jacques Chirac, kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder i premier Wielkiej Brytanii Tony Blair. Prosili, żeby LOT wybrał jakąkolwiek maszynę Airbusa. To był element lobbingu ze strony francuskiej firmy.
Premier Belka nie dał się jednak przekonać i wybór padł na dreamlinera, który był o 50 foteli mniejszy niż A330 i bardziej oszczędny. Jak pisała kiedyś "Rzeczpospolita" Marek Belka miał powiedzieć szefom naszego przewoźnika: Wybierzcie taki samolot, który będzie lepszy dla LOT-u.