Niezależna komisja amerykańskiego Kongresu zajmująca się dochodzeniem w sprawie ataków 11 września przesłuchuje dziś członków administracji prezydentów Billa Clintona i Georga W. Busha. W ostatnich dniach pojawiło się wiele oskarżeń, że obie administracje nie uczyniły wszystkiego co możliwe, by tym atakom zapobiec.
Wiele rozgłosu towarzyszy przede wszystkim wydanej książce byłego doradcy do spraw terroryzmu Richarda Clarka, który pracował w administracjach od czasów Ronalda Reagana po Busha juniora.
Clark utrzymuje, że od początku 2001 roku, Biały Dom lekceważył zagrożenia działaniami al-Qaedy, a nawet po 11 września domagał się raczej dowodów, że za atakami stał Saddam Husajn. Clark w ciągu dwóch dni pojawił się prawie we wszystkich czołowych sieciach telewizyjnych twierdząc, że atakom można było zapobiec, gdyby nie fakt, że administracja nie przywiązywała odpowiedniej wagi do ostrzeżeń i miała inne priorytety działania.
Biały Dom przystąpił od razu do kontrataku uznając jego twierdzenia za sprzeczne z prawdą i kwestionując motywy jego postępowania.
Tymczasem szef komisji oświadczył, że błędy wywiadu i służb imigracyjnych przyczyniły się do tragedii 11 września. W trakcie przesłuchań Madelaine Albright przyznała, że za czasów Clintona i potem do września 2001 roku, praktycznie nie było możliwości, aby świat zaakceptował inwazję Afganistanu w pogodni za al-Qaedą. Zmieniło się to dopiero po tragedii 11 września. Posłuchaj relacji waszyngtońskiego korespondenta RMF Grzegorza Jasińskiego:
Przed komisją pojawił się już Colin Powell i Donald Rumsfeld.
22:15