Cena ropy naftowej na amerykańskim rynku chwilowo przekroczyła w czwartek barierę 90 dol. za baryłkę, ustanawiając kolejny historyczny rekord. Według analityków, jedynie decyzja Organizacji Państw Eksportujących Ropę Naftową o zwiększeniu wydobycia „czarnego złota” jest w stanie powstrzymać zwyżkę cen
Na zamknięciu New York Mercantile Exchange (NYMEX) baryłka lekkiej ropy naftowej gatunku West Texas Intermediate z dostawą na listopad kosztowała rekordowe 89,47 dol., o 2,07 dol. więcej niż w środę. Jednak w handlu elektronicznym takie kontrakty osiągnęły chwilowo poziom 90,02 dol. Od początku obecnej hossy w ubiegłym tygodniu ceny "czarnego złota" wzrosły o 13 proc.
Analitycy wskazują, że bezprecedensowy wzrost cen paliw nie ma podstaw wyłącznie fundamentalnych, powiązany jest natomiast z rekordowo niskim kursem dolara. Wyrażone w tej walucie kontrakty terminowe na ropę są przedmiotem spekulacji zagranicznych inwestorów, zwłaszcza funduszy inwestycyjnych. Surowce są bowiem postrzegane jako dobra alternatywa dla papierów wartościowych, osłabionych kryzysem na rynku kredytów hipotecznych.
Jednak obawy, że zapasy ropy naftowej znajdują się na zbyt niskim poziomie, a podaż nie odpowiada rosnącemu popytowi również odgrywają pewną rolę w windowaniu cen tego surowca. Utrzymuje się ponadto ryzyko związane z ewentualnym wkroczeniem tureckich wojsk do północnego Iraku, w celu poskromienia kurdyjskich rebeliantów. Mogłoby to zablokować dostawy surowca z Bliskiego Wschodu.
Według analityków, jedynie decyzja OPEC o zwiększeniu podaży tego surowca jest w stanie powstrzymać zwyżkę cen. Zgodnie z ustaleniami z ostatniego spotkania OPEC, od początku listopada produkcja ropy ma wzrosnąć o 500 tys. baryłek. Tymczasem irański przedstawiciel tej organizacji oznajmił w czwartek, że nie widzi potrzeby zwiększania wydobycia wykraczającego ponad już zawarte ustalenia, ponieważ za wysokimi cenami ropy nie kryje się niedostateczna podaż, tylko czynniki geopolityczne.
Ceny "czarnego złota", choć nominalnie wydają się astronomicznie wysokie, po uwzględnieniu inflacji wciąż pozostają na poziomie niższym niż w latach 80. Wówczas ropa kosztowała 38 dol., co realnie odpowiada 96-101 współczesnym dolarom - twierdzą eksperci.