Giełdowi rebelianci szukają nowego słabego punktu finansowego imperium. Chcą windować ceny srebra, a dokładniej na rynku udziałów w funduszach, które opierają się na srebrze. W zeszłym tygodniu pospolite ruszenie płotek inwestujących przez aplikację Robinhood w smartfonach dźwignęło kilkukrotnie cenę akcji Game Stop, wyciskając z grających na spadki grubych ryb z Wall Street miliardy dolarów. Rebelia skończyła się, gdy aplikacja... wyłączyła im możliwość kupowania akcji.

REKLAMA

Wczoraj Robinhood blokował już możliwość handlu akcjami kilkudziesięciu firm. Drobni i przeważnie młodzi lub bardzo młodzi inwestorzy, którzy organizują się na internetowym forum, oburzają się, że instytucje finansowe od lat zarabiają na manipulacjach giełdowych krocie, kosztem zwykłych ludzi, ale gdy ci zorganizowali się, by użyć tej samej broni, to uciekają się do łamania zasad. Kiedy ważniaki w garniturach nie dostają czego chcą i zaczynają tracić pieniądze, to co robią? Po prostu zmieniają zasady gry! To jest nieuczciwe! Nadzór finansowy powinien bronić zwykłych ludzi przed czymś takim. Mam nadzieję, że nadzór i politycy dobrze się temu przyjrzą - mówi jeden z małych inwestorów cytowany przez agencję Reutera.

Giełdowi powstańcy kierują się w dużej mierze chęcią odwetu na bezkarnych bankierach. Przypomina się przy tym, że kiedy pod koniec pierwszej dekady XXI wieku banki przyczyniły się do kryzysu finansowego, zostały uratowane przez rządy kosztem podatników. W sieci można znaleźć emocjonalne deklaracje rebeliantów, którzy wspominają np. jak ich rodzice podczas kryzysu finansowego tracili firmy, domy, często dorobek całego życia.

Stada płotek tym razem upatrują słabego punktu grubych ryb na rynku srebra. Kilka milionów uczestników rynkowego pospolitego ruszenia ma się kierować hasłem: "Wyciskamy srebro. Miażdżymy JP Morgan". Ten wielki bank utrzymuje podobno wyjątkowo rozbudowane pozycje na srebrnym rynku.

Właściwie chodzi o rynek papierowego srebra, czyli obrót udziałami w funduszach, tych które utrzymują tylko częściowy depozyt w postaci srebrnego kruszcu. To ma być właśnie miękkie podbrzusze finansowych rekinów, którzy zainwestowali wiele miliardów dolarów w tzw. krótkie pozycje, pozwalające zarobić w razie spadku cen srebra.

Wzrost tych cen sprawiłby, że wielcy inwestorzy mogliby stracić ogromne pieniądze. W dodatku internetowy ruch wzywa, by żądać wymiany udziałów w funduszach na fizyczne złoto. Ponieważ fundusze utrzymują w depozytach tylko ułamek udziałów w postaci realnego kruszcu i nie są przygotowane na gremialną wymianę udziałów na fizyczne srebro z depozytów, fala takich żądań musiałaby doprowadzić do potężnego skoku wartości srebra fizycznego i "rozerwania" związku między ceną kruszcu a - jak uważa część ekspertów - manipulowaną przez wielkie banki ceną papierowego srebra na rynku wspomnianych funduszy.

Eksperci są podzieleni w opiniach, czy płotki są w stanie wpłynąć znacząco na srebrny rynek. Trudno jednak nie zauważyć, że w piątek, a więc po odcięciu rebeliantów od handlu akcjami Game Stop przez aplikację Robinhood, cena papierowego srebra urosła o prawie 4 procent.

Według wielu znawców, srebro ma potencjał do wzrostu ceny. Historycznie, na przestrzeni lat złoto było droższe od srebra kilkanaście razy, a teraz jest droższe ponad 60 razy. Obecnie uncja srebra kosztuje 27 dolarów, a wedle hasła płotek, mogłaby wynosić nawet 1000 dolarów.