Pieniędzy na aktywizację bezrobotnych jest za mało - przyznaje resort pracy. Jak ustalił dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, jeszcze w tym roku możliwy jest wniosek do ministra finansów o zwiększenie tych funduszy.
Dodatkowe pieniądze będą potrzebne, bo minister finansów dał ich za mało - przekonuje jednak już teraz wiceminister pracy Czesława Ostrowska. W stosunku do 2010 roku fundusze na aktywizację bezrobotnych zostały obcięte o połowę.
Sytuacja jest więc zła, ale nie dramatyczna. W 2011 roku wyszło nam, że utworzyliśmy o połowę mniej miejsc pracy niż wcześniej. Czyli o tyle mniej, o ile zmniejszono nam fundusze. Trzeba jednak pamiętać, że w to miejsce pojawiły się normalne miejsca pracy. Takie, których nie musieliśmy kupować. Nie było więc kryzysu - przekonuje wiceminister Ostrowska, ale równocześnie podkreśla: Dodatkowe pieniądze zawsze się przydadzą.
Odrzuca przy tym apele niektórych urzędów pracy, które głośno mówią o tym, że już skończyły im się pieniądze na cały rok. Twierdzi, że co miesiąc urzędy mogą wydać tylko 1/12 rocznego budżetu, więc o wyczerpaniu funduszy na aktywizację bezrobotnych - jej zdaniem - nie może być mowy.
Urząd pracy w Olsztynie napisał wniosek o przyznanie dodatkowych 900 tysięcy złotych na szkolenia, staże i dotacje na założenie firmy dla bezrobotnych przed 30. rokiem życia. Już bowiem wiadomo, że pieniędzy przyznanych na początku roku nie wystarczy. Te dodatkowe środki są nam niezbędne, by pomóc jak największej liczbie bezrobotnych - mówi wicedyrektor urzędu Katarzyna Pietkiewicz.
Na początku roku urzędowi przyznano do rozdysponowania niecałe 7 milionów złotych. To tylko nieznacznie większa kwota niż przed rokiem, a warto pamiętać, że w ubiegłym roku pieniądze skończyły się już jesienią. Dotacje na założenie własnej firmy otrzymało wtedy jedynie 60 procent bezrobotnych, którzy się o nie starali, a na staże dostała się mniej niż połowa chętnych.
Tymczasem te formy pomocy zdają egzamin. Jak wynika ze statystyk, ponad 60 procent bezrobotnych, którzy w ubiegłym roku odbyli staż, znalazło później stałą pracę. Natomiast spośród firm założonych dzięki wsparciu z urzędu pracy blisko 70 procent utrzymuje się na rynku.
Źle jest także w Nowym Sączu, gdzie pieniądze na staże dla bezrobotnych również się kończą. Właściwie już skończyły się te przeznaczone na staże dla ludzi młodych - zostały jedynie dla osób niepełnosprawnych i w wieku powyżej 50 lat.
Jeszcze dwa lata temu Sądecki Urząd Pracy finansował staże pracy dla ponad 600 bezrobotnych. W tym roku już tylko dla 107.
Pieniądze pochodzą z projektu współfinansowanego przez Europejski Fundusz Społeczny. W jego ramach urząd jest zobowiązany wykonać określone limity zatrudnienia na stażach osób niepełnosprawnych i w wieku powyżej 50 lat. Z tych 107 staży 28 musi więc trafić do osób w wieku powyżej 50. roku życia, a dwanaście - do niepełnosprawnych. Do tej pory zostały jeszcze miejsca dla 18 osób powyżej pięćdziesiątki i siedmiorga niepełnosprawnych. Jeśli nie uda się takich osób znaleźć, pieniądze trzeba będzie oddać.
Inne osoby na razie nie mają szans na staże. To była szansa na jakieś pieniądze - na odbicie się od dna - mówi młoda bezrobotna, która w ubiegłym roku skończyła studia. Ma trzy fakultety i na razie żadnych szans na zatrudnienie w Nowym Sączu. W ubiegłym roku sama znalazła przedsiębiorcę, który chciał ją przyjąć na staż. Znacznie trudniej było jednak znaleźć i wydobyć pieniądze z urzędu pracy na opłacenie tego stażu. W tym roku już się to nie udało. Kolejna bezrobotna, także po studiach, stara się o staż od sierpnia ubiegłego roku. Na razie bez efektu.
Teresa Połomska, zastępca dyrektora Sądeckiego Urzędu Pracy, mówi, że jedyną szansą dla tych młodych osób jest ministerialny projekt aktywizacji osób do 30. roku życia. Urząd wystąpił o te środki, ale nie ma pewności, że je otrzyma. Sytuacja jest bardzo trudna, dostajemy środki o 70 procent niższe niż dwa lata temu. Zostały nam już tylko niewielkie środki na prace interwencyjne i wyposażenie. I to wszystko - mówi Połomska.
Przeszło 4 tysiące bezrobotnych w Nowym Sączu nie mają więc na co liczyć.
Nieco lepsza jest sytuacja Powiatowego Urzędu Pracy w Toruniu. W tym roku urzędnicy mają do dyspozycji około 6,8 miliona złotych, czyli o milion złotych więcej niż w ubiegłym roku. Za tę kwotę możemy aktywizować więcej osób bezrobotnych i dłużej aktywizować. W roku ubiegłym kierowaliśmy na staże na trzy miesiące, w tym roku możemy na takie trwające 4-5 miesięcy - mówi dyrektor urzędu w Toruniu Adam Horbulewicz.
W końcu marca bezrobocie w mieście wynosiło 9,2 procent. Oznacza to, że bez pracy pozostaje prawie co dziesiąty dorosły mieszkaniec. Sytuację mają poprawić ruszające niebawem prace sezonowe, m.in. w budowlance. Oprócz tego urzędnicy liczą na dodatkowe środki z Europejskiego Funduszu Społecznego na rozkręcanie firm przez osoby bezrobotne.
Ma być też więcej pieniędzy dla niepełnosprawnych bezrobotnych. W kwietniu radni zadecydują o podziale pieniędzy na ten cel. Dyrektor urzędu spodziewa się, że dostanie do dyspozycji około 1,6 miliona złotych. W ubiegłym roku to było tylko 800 tysięcy. Ale potrzeby są duże, bo osoby niepełnosprawne na otwartym rynku pracy już sobie tak łatwo nie radzą - podkreśla Horbulewicz.