Część firm szykuje obniżkę pensji pracowników. Wykorzystują do tego Polski Ład – informuje "Rzeczpospolita".
Polski Ład wszedł w życie wraz z początkiem roku. To projekt Prawa i Sprawiedliwości, który przez wielu ekonomistów jest nazywany "podatkową rewolucją". Główne zmiany podatkowe w Polskim Ładzie to: podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł, zwiększenie II progu z 85,5 tys. do 120 tys. zł oraz likwidacja odliczenia składki zdrowotnej z podatku dochodowego.
Na Polskim Ładzie zyskają tylko ci pracownicy, którzy zarabiają poniżej 5 tysięcy złotych brutto, czyli ci, których płaca jest niższa niż średnia krajowa.
Największą korzyść mają mieć z tego pracownicy otrzymujący pensję minimalną (od stycznia do 3010 zł brutto). Te osoby, dzięki zmianom z Polskiego Ładu, zyskają miesięcznie ok. 150 zł netto.
Tymczasem jak podaje "Rzeczpospolita", niektórzy pracodawcy planują skonsumować korzystne dla pracowników zmiany Polskiego Ładu. "Do rządu docierają głosy, że niektóre firmy obniżają pracownikom wynagrodzenie, by dostosować wysokość ich pensji do zmienionych przepisów podatkowych. Pracownik nic na Polskim Ładzie nie zyska, ale pracodawca oszczędza na obniżonych kosztach jego zatrudnienia" - czytamy w gazecie.
Dziennik informuje, że zakładając około 200 zł oszczędności na każdym takim pracowniku (z uwzględnieniem obniżki składek ZUS płaconych z kieszeni pracodawcy), może się okazać, że im więcej takich pracowników obejmie taka optymalizacja, tym większe będą oszczędności przedsiębiorcy.
"Przy stu pracownikach oszczędności przedsiębiorcy wyniosą prawie ćwierć miliona złotych. Gdy takich pracowników jest tysiąc, roczne oszczędności wyniosą już dwa i pół miliona złotych" - wylicza gazeta.
Z kolei ZUS poinformował na swojej stronie, że razem z Państwową Inspekcją Pracy będą walczyć z nieuczciwymi praktykami.
"Pracownik, który po wprowadzeniu Polskiego Ładu ma wątpliwości co do rozliczenia wynagrodzenia i składek przez pracodawcę, może zgłosić się do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz Państwowej Inspekcji Pracy. W związku z napływającymi sygnałami od pracowników reagujemy natychmiast wspólnie z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych oraz Państwową Inspekcją pracy" - podkreśla minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg w komunikacie, który pojawił się na stronie ZUS-u.
"Wątpliwości pracownika co do naliczania składek przez pracodawcę wyjaśni ZUS, a nieuczciwymi praktykami zajmie się Państwowa Inspekcja Pracy. Nie ma naszej zgody na próby wykorzystania przepisów na niekorzyść pracowników" - dodaje Maląg.
Tymczasem jak informuje portal businessinsider.com.pl, nauczyciele jako pierwsi doświadczyli w praktyce Polskiego Ładu. Internet zalała fala informacji o tym, o ile niższe wypłaty otrzymali niektórzy z nich.
"Nauczyciele jako jedna z nielicznych grup zawodowych ma wypłacane pensje z góry, co oznacza, że do wyliczenia przelewów, które trafiły na ich konta, zastosowano już nowe zasady (podatkowe - przyp. red.)" - podaje BI.
"Dostałem 190 zł mniej", "Moja wypłata jest mniejsza o 300 zł", "Około 200 zł mniej" - to niektóre komentarze nauczycieli, które publikuje portal.
"Zgodnie z tym, jak ostrzegali eksperci, Polski Ład skomplikował, a nie uprościł system podatkowy. W przypadku nauczycieli jest to o tyle mocniej odczuwalne, że w sytuacji, gdy pracują w więcej niż jednej szkole, co w przypadku mniejszych miejscowości i przedmiotów o mniejszej liczbie godzin w planie lekcji nie jest niczym niezwykłym, dało się odczuć w formie zwielokrotniej" - informuje BI.
Na niższe wypłaty pedagogów wpłynęła m.in. ulga dla klasy średniej.
"Nauczyciele od grudnia zastanawiali się, czy składać wnioski o niestosowanie ulgi dla klasy średniej przy wyliczaniu ich pensji netto (nieosiągnięcie dolnej granicy lub przekroczenie górnej choć o złotówkę skończy się koniecznością oddawania całej różnicy). Jeśli takie oświadczenie złożyli i zarabiają ponad 5700 zł brutto, ich wypłata netto spadła" - czytamy na portalu.
"Ponadto od stycznia zdecydowanie wzrosła realna wysokość składki zdrowotnej (do końca grudnia jej większa część pomniejszała należny podatek), co przekłada się na realnie niższą pensję. W przypadku pracy w więcej niż jednej placówce pojawia się także problem formularza PIT-2, czyli wniosku o stosowanie kwoty wolnej od podatku w wyliczaniu comiesięcznego wynagrodzenia (można go złożyć tylko u jednego pracodawcy). Dotychczas PIT-2 nie był formularzem zmieniającym w sposób zdecydowany wysokość comiesięczne pensji, gdyż wysokość kwoty zmniejszającej podatek wynosiła 525,12 zł rocznie, czyli niespełna 44 zł miesięcznie. Od stycznia jest to już 5100 zł rocznie, czyli 425 zł miesięcznie. Różnica jest znaczna" - dodano na stronie BI.