Deficyt publicznych finansów, czyli różnica między tym, co państwo zarabia a tym, co wydaje, będzie większa niż planowane wstępnie przez rząd 43 mld złotych – twierdzą eksperci, którzy uważnie przyglądają się ostatnim poczynaniom gabinetu Leszka Millera. W budżetowych tabelkach nie znalazły się na przykład zobowiązania szpitali wynoszące dzisiaj około 5,5 mld.
Minister zdrowia Mariusz Łapiński optymistycznie zakłada, że w budżecie znajdą się pieniądze na uporządkowanie sytuacji finansowej szpitali. Resort zdrowia będzie potrzebował znacznie więcej publicznych funduszy niż początkowo zakładał.
Tylko według wstępnych wyliczeń wprowadzenie rejestru usług medycznych, systemu ratownictwa, doinwestowanie szpitali, podwyższenie składki zdrowotnej – będzie kosztować 4 mld złotych.
To tylko dane szacunkowe, gdyż nawet Ministerstwo Zdrowia dokładnie nie obliczyło swoich potrzeb – jeszcze miesiąc temu wspomniany rejestr miał pochłonąć 500 mln, a przynieść 2 mld zysku. Teraz mowa jest o dwa razy większych kosztach i dwa razy mniejszych wpływach.
Nikt także nie obliczył, ile miałby kosztować populistyczny pomysł leków za złotówkę. Farmaceuci szacują, że byłaby to kwota około 1 mld zł.
Kolejna niewiadoma to budowa sieci publicznych szpitali – objętych ochroną państwa. Szacuje się, że na koniec roku zadłużenie szpitali sięgać będzie 10 mld zł. Placówki wiedząc, że znajdą się pod skrzydłami państwa zadłużają się dramatyczny sposób.
Opolskie szpitale tylko w ostatnich 5 miesiącach zadłużyły się aż na 6 mln złotych. Niechlubnym rekordzistą jest szpital psychiatryczny w Branicach - ze stratami około 2 mln. Urząd Marszałkowski zażądał od najbardziej zadłużonych placówek przedstawienia do 15 lipca planów naprawczych
20:40