Nie chcemy używanych F16 - mówi wiceminister obrony Janusz Zemke. W tym roku ma zostać rozstrzygnięty kontrakt stulecia na samolot wielozadaniowy dla polskiej armii. Nasze lotnictwo ma do wyboru amerykański F-16, francuski Mirage 2000 oraz szwedzki Gripen. Ta ostatnia maszyna to najgroźniejszy konkurent F-16. Kontrakt warty jest 4,3 mld dolarów.
Do tej pory największe szanse na zwycięstwo w przetargu miał F-16. Amerykanie zaoferowali nam kilkadziesiąt nowoczesnych maszyn typu CD oraz kilkanaście starszych typu AB. Wszystkie maszyny są używane, co – jak się dziś okazało – nie podoba się Ministerstwu Obrony Narodowej. „Nie odpowiada nam, by nasze siły zbrojne oprzeć o samoloty używane – 20-letnie” – mówi Zemke. Według MON-u, bardzo dużo kosztowałaby modernizacja tych maszyn. Wadą amerykańskiej oferty jest także bardzo ograniczony offset. Zgodnie z wymogami polskiego prawa, zwycięzca przetargu musi zainwestować w Polsce tyle pieniędzy, ile wynosi wartość kontraktu – 4,3 mld dolarów. Amerykanie wzięli już pod rozwagę polskie zastrzeżenia i jeszcze styczniu do Warszawy przyleci amerykańska delegacja, by przedstawić nowe propozycje.
Przypomnijmy: Francuska propozycja (Mirage 2000) dotyczy nie tylko wypożyczenia czy sprzedaży, ale też produkcji części do maszyn. Brytyjczycy wraz ze Szwedami (Gripen) chcą najpierw pożyczyć Polsce na pięć lat 14 jednomiejscowych i 2 dwumiejscowe samoloty używane obecnie przez szwedzkie siły powietrzne. Ich oferta obejmuje także naukę języka angielskiego, szkolenie załóg i personelu naziemnego. Szwedzkie samoloty miałyby zostać dostosowane do standardów NATO. Pentagon zgłosił możliwość sprzedaży Polsce 62 myśliwców (F-16) z pełnym wyposażeniem. Te maszyny stoją w tej chwili na pustyni w USA. Tamtejszy klimat sprawia, że maszyny nie niszczy wilgoć. Posłuchajcie też relacji warszawskiego reportera RMF - Jana Mikruty.
Foto: RMF
15:10