Pracująca przy budowie Nord Stream 2 barka do układania rur Fortuna i jej armator, rosyjska spółka KVT-RUS, zostały we wtorek objęte amerykańskimi sankcjami - ogłosiło we wtorek ministerstwo finansów USA.

REKLAMA

Podmioty te zostały wpisane na regularnie aktualizowaną tzw. listę SDN (Specially Designated Nationals). Wprowadzono je na nią w ramach ustawy CAATSA ("Ustawa o Przeciwdziałaniu Przeciwnikom Ameryki poprzez Sankcje"). Równolegle nałożono sankcje na podmioty i osoby z Wenezueli oraz Jemenu.

Podmioty włączone na listę SDN obejmuje zamrożenie przechowywanych w Stanach Zjednoczonych środków i wykluczenie z transakcji z udziałem banków amerykańskich. Objęci sankcjami nie mają także możliwości prowadzenia interesów z obywatelami USA.

Sekretarz stanu Mike Pompeo przekazał w oświadczeniu po ogłoszeniu decyzji Waszyngtonu, że na armatora KVT-RUS i barkę Fortunę nałożono sankcje, gdyż angażują się w budowę gazociągu Nord Stream 2. Powodem była "świadoma sprzedaż, wynajem lub dostarczanie do Federacji Rosyjskiej towarów, usług, technologii, informacji lub wsparcia potrzebnych do budowy rurociągów eksportowych rosyjskiej energii".

Szef dyplomacji USA dodał, że Waszyngton "będzie rozważał dalsze działania w bliskiej przyszłości".

Ukończony Nord Stream 2 dałby Rosji możliwość całkowitego ominięcia Ukrainy, pozbawiając ją dochodów i otwierając na dalsze agresywne działania Rosji. Jednocześnie zapewniłby środki do wykorzystania zasobów naturalnych jako narzędzia nacisku politycznego i szkodliwego wpływu na zachodnią Europę. Dzisiejsze oświadczenie pokazuje, że Stany Zjednoczone nie boją się pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy nadal pomagają i wspierają to narzędzie rosyjskiej presji - oznajmił Pompeo.

Jak nieoficjalnie dowiedział się PAP, w ostatnich dniach sprawa nałożenia sankcji była przedmiotem konsultacji między Kongresem a stroną rządową. O takie działania pod koniec prezydentury Donalda Trumpa zabiegali głównie parlamentarzyści republikanów. Strona amerykańska będzie z determinacją przeciwdziałać wszelkim próbom omijania sankcji.

Amerykańskie władze - jak donosiły media - poinformowały już w poniedziałek o swoim zamiarze rząd Niemiec oraz swych pozostałych europejskich partnerów. Ryzyko objęcia sankcjami do tej pory skutecznie odstraszało firmy od udziału w budowie rurociągu. Tak było m.in. pod koniec 2019 roku, gdy Waszyngton zalegalizował karanie sankcjami firm uczestniczących w budowie Nord Stream 2. W efekcie z przedsięwzięcia tego wycofała się szwajcarska firma Allseas wraz ze swymi dwoma statkami do układania rur na dnie morskim.

"Bild": Niemiecka spółka Bilfinger wycofała się z budowy gazociągu Nord Stream 2

Wygląda na to, że również teraz sankcje działania administracji USA zadziałały. O wycofaniu się z budowy spółki usług przemysłowych Bilfinger informuje niemiecki wysokonakładowy dziennik "Bild". Zapoznał się on z dwoma listami, skierowanymi w tej sprawie przez Bilfingera do władz USA. W pierwszym z nich, wysłanym jeszcze w grudniu, niemiecka firma zawiadomiła, że będzie przestrzegać ustawy o ochronie europejskiego bezpieczeństwa energetycznego (PEESCA) i że wypowiedziała wszystkie swe zawarte ze szwajcarską spółką Nord Stream 2 AG umowy, kończąc tym samym współpracę z nią. W ubiegłym tygodniu potwierdziła to drugim listem.

Obroty Bilfingera wyniosły w 2019 roku 4,3 mld euro. Podpisał on szereg umów, dotyczących uczestnictwa w budowie bałtyckiego gazociągu. Jedna z nich dotyczy "opracowania, dostarczenia i uruchomienia systemów procesowego kierowania i systemów bezpieczeństwa eksploatacji gazociągu", co ma kosztować 15 mln euro. Bilfinger miał także dostarczyć gazową ciepłownię o roboczej mocy 90 MW dla lądowej bazy odbioru gazu z Nord Stream 2 w Lubminie.

Jak zaznacza "Bild", Rosja nie zareagowała dotąd na opisaną w listach decyzję, co budzi u Bilfingera obawy, że zostanie pozwany do sądu przez spółkę Nord Stream 2 AG, której właścicielem jest rosyjski Gazprom. Niemiecka firma wyjaśniła chcącemu uzyskać jej komentarz "Bildowi", że jest to w obecnej sytuacji niemożliwe.


Szef dyplomacji UE: Nord Stream 2 to projekt prywatny, nie możemy uniemożliwić jego budowy

Temat Nord Stream 2 został też poruszony podczas debaty w Parlamencie Europejskim poświęconej zatrzymaniu rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Znają państwo sytuację Nord Stream 2. Jest to projekt grupy firm prywatnych i Komisja Europejska wielokrotnie wyraziła swoją opinie na jego temat. Powiedziała, że jej zdaniem ten rurociąg nie prowadzi do dywersyfikacji źródeł energii UE, a to jest jednym z celów unii energetycznej. Ten projekt nie wpisuje się w ramy złożone przez UE. Ale nie możemy firmom uniemożliwić jego realizacji, jeżeli niemiecki rząd się na niego zgadza. Jeśli te firmy zakończą ten rurociąg, to powinny wiedzieć, że będzie musiał działać zgodnie z prawem UE. To wszystko co możemy zrobić na szczeblu UE - powiedział Josep Borrell, szef unijnej dyplomacji.

Gazociąg Nord Stream 2 jest gotowy w 94 proc., prace są wstrzymane i nie jest wiadomo kiedy zostaną wznowione. Według danych Refinitiv dotyczących śledzenia statków, Fortuna jest zakotwiczona na Morzu Bałtyckim w pobliżu Rostocku w północnych Niemczech.

Krytycy Nord Stream 2 wskazują, że realizacje tego projektu zwiększyłby zależność Europy od rosyjskiego gazu oraz rozszerzyła wpływ Kremla na politykę europejską. Budowie rosyjsko-niemieckiego gazociągu ostro sprzeciwiają się USA, Polska, Ukraina i państwa bałtyckie, przeciwnikiem projektu jest także obejmujący w środę w Stanach Zjednoczonych prezydenturę Joe Biden. Realizację Nord Stream 2 popierają Niemcy, Austria i kilka innych państw UE.

W przyszłości 55 mld metrów sześc. gazu ziemnego ma być co roku pompowanych z Rosji do Niemiec dwoma nitkami Nord Stream 2. Z łącznie 2460 km tworzących go rur trzeba ułożyć jeszcze 120 km na wodach duńskich.