W katowickim sądzie odbyła się wczoraj kolejna rozprawa w procesie nauczyciela, który w styczniu ubiegłego roku poprowadził na Rysy szkolną wycieczkę z Tychów. Zginęło wtedy 8 osób. Prokuratura zarzuca nauczycielowi sprowadzenie zagrożenia na uczestników tej wyprawy.
Wczoraj zeznania składali rodzice i bliscy ofiar tej tragedii. Mówili z trudem, raczej strzępkami zdań, cicho. Widać było wyraźnie, że nie chcą wracać do tego, co ich spotkało. Wspominali przygotowania do wyprawy, mówili o ostatnich SMS-ach, telefonach. Ostatni kontakt telefoniczny z synem miałem 28 stycznia rano. Szli, mówił już o tym, że zakładali raki - mówił jeden z rodziców.
Z ust jednego z bliskich padło też takie oświadczenie: Ja, jak i moja żona, z którą często na ten temat rozmawiamy, chciałem oświadczyć, że nie rościmy żadnych pretensji do oskarżonego.
Rodzice nie kryli swoich wątpliwości dotyczących obowiązującego tego dnia w Tatrach drugiego stopnia zagrożenia lawinowego. Pytali, dlaczego dopiero następnego dnia zmieniono go na trzeci.
Czy i jak sprawdza się zmieniające się warunki pogodowe, które wpływają na występowanie lawin i kto za to odpowiada? Dzisiaj w sądzie te pytanie pozostały bez odpowiedzi. Będą ich mogli udzielić dopiero ratownicy TOPR, którzy w tej sprawie mają zeznawać na kolejnej rozprawie.
Ubiegłoroczny wypadek był największą górską tragedią w Tatrach. Oskarżonemu nauczycielowi grozi kara do kilku lat więzienia.
07:55