„Przez ostatnie 10 lat mówiliśmy o Polsce w kategoriach wielkiego sukcesu. Wydaje mi się, że przez te kolejne kilka lat będziemy bardzo dużo mówić o tym, dlaczego rozwijamy się wolniej, jakie mamy problemy, czego nie zrobiliśmy” - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Ignacy Morawski, główny ekonomista PBP. Jak podkreśla, Polska ociera się o recesję.
Michał Zieliński: Od ponad 20 lat mieliśmy w Polsce wzrost gospodarczy. Czy teraz po raz pierwszy od lat 90. gospodarka zaczęła nam się kurczyć?
Ignacy Morawski, główny ekonomista PBP, Polskiego Banku Przedsiębiorczości: Ocieramy się o recesję. Istnieje ryzyko, że w I kwartale tego roku PKB będzie niższe, niż przed rokiem. Taka sytuacja rzeczywiście nie miała miejsca od początku transformacji. Rozwijaliśmy się zawsze, czy to szybciej, a to wolniej, tym razem rośnie ryzyko, że będzie inaczej. Przychodzi nam płacić rachunki za efekt "zielonej wyspy". Dołączamy do globalnego kryzysu.
Ta nowa sytuacja i nowe słowo dla Polaków: "recesja", według ministra finansów, w 2/3, tak ocenił to dziś rano na naszej antenie, winny jest zachód i głównie Niemcy. To może trzeba by zamknąć granicę?
Nie ma szukać winnych. Wiadomo, że kryzys globalny musiał w końcu dotknąć Polski. Wzrost, który osiągnęliśmy w poprzednich latach, dzięki inwestycjom publicznym, teraz będzie niski między innymi dlatego, że przychodzi nam spłacać dług, jaki zaciągnęliśmy na finansowanie tych inwestycji.
Ale dzisiaj rano w RMF FM minister Jacek Rostowski ocenił optymistycznie: "kryzys w strefie euro już, można tak powiedzieć, się skończył". Można tak powiedzieć?
Zależy co uznamy za kryzys. Jeżeli jako kryzys uznamy recesję, to rzeczywiście strefa euro ma szansę w tym roku bardzo powoli z tej recesji wychodzić. Szczególnie dotyczy to Niemiec, której gospodarka może lekko odbić od mniej więcej wiosny. Natomiast jako kryzys przyjmiemy to fundamentalne pytanie "czy strefa euro przetrwa?, czy ten model integracji, który jest forsowany w Europie ma sens?", to to pytanie będzie nad nami wisiało jak topór i to będzie negatywnie wpływało na tempo rozwoju jeszcze przez długi czas.
No właśnie, mówi pan teraz o dłuższym okresie. Jeśli chodzi o ten drugi to ekonomiści w zasadzie zgadzają się z ministrem finansów, że te najbliższe miesiące będą trudne, później druga połowa roku powinna być lepsza, ale co będzie dalej? Mieliśmy 7 lat tłustych, jak te kiełbaski z grilla, o których tyle się mówiło. Czy teraz to będzie 7 lat chudych czy dłużej, czy krócej?
Zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że to może być 7 chudych lat. Ta recesja, w którą wpadniemy, a może nie, jest wydaje mi się najmniejszym problemem. Natomiast pytanie kluczowe dotyczące polskiej gospodarki i też los współpracowników firm i tak dalej dotyczy tego, co się stanie później. Przez ostatnie 10 lat mówiliśmy o Polsce w kategoriach wielkiego sukcesu. Wydaje mi się, że przez te kolejne kilka lat będziemy bardzo dużo mówić o tym, dlaczego rozwijamy się wolniej, jakie mamy problemy, czego nie zrobiliśmy, jakie są konieczne reformy, a tempo wzrostu gospodarczego, takie średnie tempo w jakim rozwija się kraj będzie dwukrotnie niższe, niż było w poprzednich dziesięciu latach.
Mniej samochodów, mniej nowych telewizorów, mniej zagranicznych wojaży, konieczność spłacania długów, jak to będzie się odbijać wszystko na życiu?
Postawiłbym taką hipotezę, że znajdujemy się w momencie, kiedy pewne przyzwyczajenia mogą się zmieniać kiedy gospodarstwa domowe będą więcej oszczędzać i to z jednej strony oczywiście odbije się na nieco niższej konsumpcji. Tak, mniej samochodów, telefonów, ubrań. No generalnie konsumpcja słabsza, ale w dłuższym okresie to może mieć pozytywne skutki. Otóż powszechnie wiadomo, że tempo rozwoju gospodarczego w znaczniej mierze zależy od tego, ile kraj inwestuje. A to ile inwestuje zależy od tego, ile ma oszczędności. Ile jego obywatele oszczędzają. Jeżeli zatem będziemy więcej oszczędzać, to w krótkim okresie oczywiście ten popyt konsumpcyjny będzie słabszy, ale w dłuższym okresie ta pula oszczędności, którą będziemy gromadzili, przełoży się na wyższe inwestycje i mam nadzieję, po tych kilku chudych latach, na wyższe tempo wzrostu gospodarczego.