Największy grzech ubezpieczycieli przy OC to zaniżanie wypłacanych odszkodowań i przymuszanie kierowców do naprawiania samochodów przy użyciu nieoryginalnych części. Tak wynika z najnowszego raportu Rzecznika Finansowego, czyli państwowej instytucji, która ma nas wspierać w sporach z bankami i ubezpieczycielami. To nie koniec problemów.
Bardzo ciekawie wygląda sprawa samochodu zastępczego. Zgodnie z prawem, jeżeli mamy rozbite auto, to na czas naprawy ubezpieczyciel ma nam zapewnić inny samochód. Niestety, ubezpieczyciele często mówią: naprawa auta potrwa tydzień, więc auto zastępcze przyznamy na tydzień. I nie chcą płacić, jeżeli naprawa trwa dłużej.
Cieszymy się, że ubezpieczyciele już nie kwestionują prawa osób fizycznych nie prowadzących działalności gospodarczej do wynajmu samochodu zastępczego. Mało tego widzimy, że dziś sami proponują samochody zastępcze - mówi Krystyna Krawczyk z biura Rzecznika Finansowego. Nie uwzględniają, że naprawa w konkretnej sytuacji mogą trwać dłużej. Zapominają też, że zgodnie z prawem to do nich należy wykazanie, że wydłużenie okresu wynajmu wynikało z winy klienta - dodaje.
Kolejny problem to częste przymuszanie kierowców do zezłomowania samochodu, które nadaje się do naprawy. Ubezpieczyciele na tym zarabiają.
Niestety cały czas widzimy, że ubezpieczyciele tak przygotowują kosztorysy, żeby doprowadzić do rozliczenia metodą szkody całkowitej. To jedyny przypadek, kiedy zawyżają koszty naprawy. Przy równoczesnym zaniżeniu wartości pojazdu z dnia szkody, łatwiej uznać, że naprawa jest nieopłacalna. Klientowi bardzo trudno jest podważyć te wyliczenia bez wsparcia rzeczoznawcy - mówi Aleksander Daszewski, radca prawny w biurze Rzecznika Finansowego.
Jeżeli czujemy się oszukani, to zawsze możemy składać reklamację i skargę do rzecznika.
Polscy kierowcy są zdecydowanie zbyt słabi w starciu z wielkimi firmami ubezpieczeniowymi - tak twierdzi biuro Rzecznika Finansowego. Dlatego trzeba rozszerzyć postępowanie odwoławcze w sprawach o odszkodowanie OC. To postulat konsultowany już z Ministerstwem Finansów.
Przykładowo - mamy rozbite auto i idziemy po odszkodowanie z OC. Ubezpieczyciel szykuje wycenę, ale ta jest według nas zbyt niska. Składamy reklamację, która zazwyczaj jest odrzucana.
Tak to wygląda dziś. Rzecznik Finansowy proponuje, byśmy na tym etapie mogli zamówić wycenę u niezależnego rzeczoznawcy. Jeżeli ubezpieczyciel się z tym nie zgodzi, to może powołać swojego. I jeżeli z tego starcia rzeczoznawców okaże się, że my mamy racje, to wygrywamy - ubezpieczyciel musi zapłacić nam więcej i pokryć koszty wynajęcia rzeczoznawców.
Jeżeli przegramy, to niestety my płacimy za dodatkowe ekspertyzy. Od 200 do 500 złotych.
W praktyce będzie więc obowiązywała prosta zasada: kto się myli, ten płaci za pracę niezależnego rzeczoznawcy. Dzięki temu klienci nie będą skorzy do bezzasadnego podważania wyceny, a zakłady ubezpieczeń będą rzetelniej likwidowały szkody - mówi Aleksander Daszewski.
(mpw)