Szacunki zza Oceanu potwierdzają: Polska ma gigantyczne zasoby gazu łupkowego. Co więcej, po zsumowaniu rezerw gazu konwencjonalnego oraz wydobywalnych zasobów gazu uwięzionego w skałach, okazuje się, że żaden kraj w Europie, poza Rosją, nie ma tyle gazu do Polska.
Oczywiście to wciąż tylko przybliżenie, oparte na wynikach badań geologicznych i na szacunku prawdopodobieństwa możliwości efektywnego wydobycia. Sami autorzy oceniają wyliczenia jako "umiarkowanie konserwatywne".
Autorzy raportu dodają, że trwają wiercenia poszukiwawcze, a uzyskane dzięki nim dane, przy pośrednictwie powołanej przez Departament Stanu "Global Shale Gas Initiative" już są opracowywane przez służby geologiczne poszczególnych krajów we współpracy z amerykańskimi specjalistami. Te bardziej dokładne dane mają być ostatecznie opracowane w nadchodzących miesiącach.
Tylko kilku krajom poświęcono w raporcie osobny rozdział. Wśród tych państw jest Polska. Spośród trzech krajowych basenów, w których występują gazonośne łupki, jako najbardziej obiecujący opisuje się Basen Bałtycki. Zgodnie z informacjami, które mogliście poznać dzięki RMF FM już ponad rok temu ("Gaz jest. Kuwejtem nie będziemy.") większość pasa od Bałtyku, poprzez Mazowsze, po Lubelskie, uznaje się za potencjalny teren produkcji.
Raport opisuje głębokie uzależnienie Polski od importu gazu z Rosji i spadającą krajową produkcję. Podkreśla się, że polski rząd wykazuje "mocne poparcie dla wierceń". Amerykański Departament Energii zwraca też uwagę na "bardzo atrakcyjne warunki podatkowe", jednocześnie odnotowując, że "kwestie dotyczące infrastruktury i regulacji pozostają barierą dla efektywnego rozwoju branży".
Część eskpertów potwierdza, że rzeczywiście Polska nie jest przygotowana na ewentualny boom. Pojawiają się również opinie, że decyzje dotyczące przyszłości potencjalnego narodowego bogactwa nie powinny być podejmowane wyłącznie przez polityków, czy ekspertów, bez debaty publicznej. Powodem sporu może być np., wysokość opłat dla państwa. (""Jeszcze porozmawiamy" o gazie łupkowym").
Premier Donald Tusk ostatnio deklarował, że jest entuzjastą możliwości sięgnięcia po gaz z łupków, który nade wszystko miałby być źródłem przyszłej niezależności energetycznej Polski. Według Jarosława Kaczyńskiego nowy polski gaz może stać się obiektem "polityki transakcyjnej", w ramach której rząd organizuje ramy dla wydobycia pod naciskiem grup interesu, a nie dla dobra wspólnego.
Według raportu, można uznać, że gaz łupkowy zwiększa światowe wyobywalne zasoby gazu o 40%. W skali świata raport wyróżnia dwie grupy państw. Pierwsza to takie, które są głęboko uzależnione od gazu z importu, dysponują infrastrukturą, a zasoby są duże w porównaniu do zapotrzebowania. W tej grupie Amerykanie wymieniają Polskę, a także Francję, Ukrainę, Turcję, RPA, Chile i Maroko.
Druga grupa to państwa, które mają bardzo znaczne zasoby i duże możliwości ich zużycia. Do tej grupy oprócz USA, należą Kanada, Meksyk, Chiny, Australia, Libia, Algieria, Argentyna i Brazylia.
Mapa dołączona do raportu potwierdza, że gaz łupkowy to surowiec o charakterze regionalnym, występujący na wszystkich kontynentach w mniej więcej podobnym stopniu. Raport jest kolejnym zwiastunem potencjalnej rewolucji dla światowej gospodarki i polityki, szczególnie, że wyjątkowo obfite złoża - znajdują się według tych szacunków w Chinach i Indiach.