Obiecywali budować statki, ale przez lata nic nie zrobili. Teraz śląska firma Kraftport ma oddać klucze do hal produkcyjnych byłej Stoczni Szczecińskiej, decyzją sądu straci też pochylnię Wulkan. Formalnie stanie się to w przyszłym tygodniu. Pozostaje pytanie: co dalej?
Kraftport w połowie 2011 roku wynajął na 10 lat suwnice, dźwigi, nabrzeża, pochylnię "Wulkan", hale do cięcia blach i malowania kadłubów. Katowicka spółka opowiadała o kontrahentach z USA i swoich zamiarach. W Szczecinie znów miały być budowane wielkie statki. Szybko się jednak okazało, że obietnice były puste. Właściciele Kraftportu ze statkami nie mieli nic wspólnego, trudnili się docieplaniem elewacji. Kapitał założycielski spółki opiewał na 5 tys. złotych.
Wynajęte tereny trzeba było odzyskiwać w sądzie. Zamieszanie trwało 2,5 roku. Dopiero teraz uprawomocnił się wyrok unieważniający umowę zawartą między Towarzystwem Finansowym Silesia, właścicielem gruntów stoczniowych a Kraftportem. Sąd kazał zwrócić wynajęty majątek. W praktyce - klucze do hal produkcyjnych.
Wydzierżawiona Kraftportowi pochylnia Wulkan cały czas pracuje. Liczyliśmy się z tym, że gdybyśmy przegrali z Kraftportem w sądzie, musielibyśmy oddać im zyski z korzystania z Wulkana. Na szczęście tak się nie stało - mówi Grzegorz Huszcz, prezes Szczecińskiego Parku Przemysłowego, spółki powołanej przez TF Silesia do zarządzania majątkiem upadłej stoczni. Przedstawiciele Kraftportu otrzymali już zaproszenie na inwentaryzację dzierżawionych przez nich terenów. Według Huszcza - prawdopodobnie się nie pojawią. Na nieużywane od 3 lat hale są już chętni. I to długa kolejka. Można powiedzieć, że popyt przewyższa podaż - mówi prezes Huszcz - Są firmy, które od razu chcą wynająć hale po Kraftporcie.
To przede wszystkim firmy, które już prowadzą działalność na terenie stoczni. Chcą poszerzyć swoją działalność. Jednego dużego inwestora, który przejmie część stoczni służącą produkcji statków nie ma, i zdaniem prezesa Huszcza przez długie lata nie będzie. To nie oznacza, że w dawnej stoczni nie buduje się statków. Działają mniejsze zakłady, w których powstają specjalistyczne jednostki, czy skomplikowane urządzenia do obsługi statków. Według wykazu Szczecińskiego Parku Przemysłowego, za stoczniową bramą działalność przemysłową prowadzi około 40 firm, nie licząc tych, którzy wynajmują tylko magazyny lub przygotowują catering dla 1600 pracujących tu osób.
Stocznia Szczecińska w latach świetności zatrudniała 12 tys. osób, gdy zakład padał 5 lat temu, zatrudniał ponad 4 tysiące pracowników.
Katowicka Prokuratura Okręgowa prowadzi śledztwo przeciwko byłemu prezesowi Towarzystwa Finansowego Silesia. To Wojciech B. uznał Kraftport za wiarygodnego partnera i podpisał z tą firmą umowę. Podczas jednej z rozpraw o unieważnienie umowy zeznał, że zawarł kontrakt z Kraftportem przez presję społeczną i wizję nadchodzących wyborów. Wojciech B. usłyszał zarzut działania na szkodę spółki. Prokurator czeka teraz na opinię biegłych. Wojciech B. za Kraftport jeszcze jesienią 2011 roku stracił pracę w Silesii, w listopadzie 2013 został aresztowany przez ABW. Według śledczych Towarzystwo Finansowe Silesia, przez decyzje Wojciecha B. mogło stracić 35 milionów złotych. Mężczyźnie grozi do 10 lat pozbawienia wolności. W tym samym śledztwie prokurator postawił też zarzut Jolancie M., prokurentowi TF Silesia. Zdaniem śledczych w kwietniu 2011 miała nieumyślnie działać na szkodę Silesii i narazić spółkę na straty. Jej sprawa nie ma związku z podpisaniem umowy z Kraftportem, dotyczy podpisania umowy ze spółką Silesia Estate na zarządzanie terenami Stoczni Szczecińskiej. Oboje nie przyznają się do winy. Odpowiadają z wolnej stopy. Teraz - według biznesowego portalu Linkedin Wojciech B. zatrudnia się sam. Na swojej stronie internetowej cytuje Antoine de Saint-Exupery: "Być człowiekiem, to czuć, kładąc swoją cegłę, że bierze się udział w budowaniu świata".