REKLAMA

Konrad Piasecki: Czy 4 mld dol. wydane na zakup nowych samolotów dla polskiej armii to pana zdaniem pieniądze wyrzucone w błoto?

Stanisław Koziej: Nie, nie wyrzucone w błoto, ale uważam, że nie wydane optymalnie.

Konrad Piasecki: Czyli niepotrzebnie?

Stanisław Koziej: Nie do końca potrzebnie. Ja bym wydał je inaczej, gdyby ode mnie to zależało. Wydałbym je na prace badawcze nad nowymi, perspektywicznymi systemami uzbrojenia wojskowego, a jeśli mówimy o siłach powietrznych to m.in. na aparaty bezpilotowe.

Konrad Piasecki: Ale bezpilotowe aparaty nie są w stanie bronić polskiego nieba przez najbliższe 10–15 lat, a my tego podobno potrzebujemy.

Stanisław Koziej: Na najbliższe 10–15 lat to my mamy jeszcze sprzęt wystarczający do tych zadań, które mogłyby się pojawić. Pomyślmy natomiast, jakie zadania mogą nas czekać po tych 10 i 15 latach.

Konrad Piasecki: Wyobraża pan sobie, że biedne i kulejące polskie instytuty badawcze byłyby w stanie wspólnie z amerykańskimi gigantami konstruować teraz bezzałogowe samoloty? Ta wizja nie przystaje chyba do rzeczywiśtości.

Stanisław Koziej: No pomyślmy, że byłby to ten sam offset, o którym mówimy przy samolotach.

Konrad Piasecki: Wiceminister obrony narodowej, szef komisji przetargowej Janusz Zemke odrzuca te pańskie sugestie i mówi, że samoloty bezzałogowe będą dostępne w Europie dopiero po 2015 roku, wówczas naszego lotnictwa w ogóle by nie było – tak napisał Janusz Zemke w „Polityce”

Stanisław Koziej: Nie zgadzam się z taką kalkulacją. Te samoloty bezpilotowe mogą być dostępne w perspektywie kilku lat, np. już Włosi zakupują eskadrę predatorów (amerykański samolot bezzałogowy wykorzystywany m.in. w Afganistanie w 2001 roku – przyp. RMF), a więc w ciągu najbliższych 5-10 lat stopniowo mogłyby już do nas wpływać kolejne aparaty bezpilotowe. Natomiast powtarzam, że te samoloty, które mamy, musimy porównywać z konkretnymi zadaniami operacyjnymi, które nas czekają. Zastanówmy się, czy rzeczywiście NATO oczekuje od Polski wkładu lotniczego. Przecież NATO ma nadmiar sił powietrznych, przecież NATO i inne państwa, w tym USA, zastanawiają się, jak się pozbyć nadwyżki sił powietrznych, jak pozbyć się nadprodukcji samolotów.

Konrad Piasecki: To po co nam samoloty? Może w ogóle zrezygnujmy z naszego lotnictwa, skupmy się na piechocie, czołgach.

Stanisław Koziej: Tak nie można patrzeć. Takie państwo, o takiej wielkości jak Polska, musi mieć siły we wszystkich wymiarach. Środki do walki powietrznej są nam potrzebne, w tym samoloty jeszcze przez 10-15 lat.

Konrad Piasecki: Po co nam te samoloty?

Stanisław Koziej: Dlatego że ewentualne zagrożenia, potrzeby obronne dotyczą zarówno działań lądowych, jak i morskich, ale także powietrznych.

Konrad Piasecki: Ale skoro pan mówi, że NATO nie oczekuje od nas siły polskiego lotnictwa, to może umówmy się z Niemcami, żeby bronili naszego nieba, a w my zamian będziemy kupowali czołgi i będziemy w tej dziedzinie silni.

Stanisław Koziej: To byłoby bardzo niebezpieczne. To jest myślenie - które niestety zdobywa uznanie - o specjalizacji. Ja byłbym bardzo ostrożny co do mówienia o wielkich, głębokich specjalizacjach w sensie obronnym, bo wtedy państwo staje się ubezwłasnowolnione, jeśli ma tylko jeden rodzaj środków walki.

Konrad Piasecki: Wyobraża pan sobie, żeby do tej naszej biednej, skromnej armii nagle trafiły bezzałogowe samoloty – szczyt myśli technicznej? To zupełnie nieporównywalne dwie kwestie: polska siermiężna armia i bezzałogowe najnowocześniejsze samoloty.

Stanisław Koziej: A czy pan wyobraża sobie, że na początku I wojny światowej, gdy pojawiały się czołgi, to ówcześni kawalerzyści nie mogli sobie wyobrazić, jak można się przesiąść z konia do tego smrodliwego czołgu? Tymczasem w ciągu 10 lat od tamtego momentu czołgi zdominowały koncepcje operacyjne.

Konrad Piasecki: Czyli nie smrodliwe załogowce, tylko nowoczesne bezzałogowce są naszą przyszłością?

Stanisław Koziej: Tak. Dlaczego piloci są temu przeciwni? Bo teraz mają szlachetne warunki latania, a przyszli operatorzy tych bezzałogowców będą siedzieli w bunkrze przy komputerze i zdalnie będą tym sterować, nie będzie tego świstu wokoło.

Konrad Piasecki: Pan to mówi, ale pan w to nie wierzy, bo pan wie, że Polacy kupią te załogowe jednak samoloty F-16, Gripen czy Mirage.

Stanisław Koziej: Myślę, że kupią. Niestety kupią, dlatego że ludzi o takich poglądach jak moje jest mało i niestety takie koncepcje się nie przebijają.

Foto: Archiuwm RMF