„Ani rząd, ani prezes NBP nie mają racji spychając odpowiedzialność za inflację, prawie w całości, na tak zwaną zagranicę, w szczególności na Rosję. Natomiast nie mają racji również krytycy rządu, którzy obarczają go w całości winą. Tego się nie da wyliczyć. Jeśli ta inflacja licząc miesiąc do miesiąca wynosi około 16 procent, to ja bym powiedział, że w połowie jest spowodowana czynnikami obiektywnymi, niezależnymi od posunięć polityki monetarnej banku centralnego i fiskalnej rządu polskiego, a w połowie od obiektywnych czynników zewnętrznych, w tym zwłaszcza drożenia światowych cen energii” – mówił w Radiu RMF24 prof. Grzegorz Kołodko, były wicepremier i minister finansów, z którym w czasie Forum Ekonomicznego w Karpaczu rozmawiał Michał Zieliński. "Ta inflacja jest odroczoną fakturą za pandemię i przedpłatą za wojnę" - tak profesor z Akademii Leona Koźmińskiego komentował w Radiu RMF24 ciągle rosnącą inflację.
Michał Zieliński: Panie profesorze, zacznijmy od tych wymienionych stóp procentowych. Dzisiaj ma zapaść decyzja. Jakiej decyzji się pan spodziewa?
Prof. Grzegorz Kołodko: Sądzę, że będzie pewne podniesienie stóp procentowych, ale mniejsze niż poprzednim razem. Tak robi wiele banków centralnych na świecie, zaczynając od tego najważniejszego - amerykańskiego systemu Fed. Dodajmy od razu, że ta seria, ten cykl podwyżek stóp procentowych został podjęty zbyt późno i dlatego dzisiaj inflacja jest wyższa, niż mogłaby być, gdyby nasz bank centralny - NBP zareagował w sposób właściwy już wcześniej, jakiś rok temu. Skutek tego podwyższania stóp procentowych będzie nie tyle wpływał na stopę inflacji, ile spowoduje to, co zawsze przy takich okazjach, a mianowicie większą skalę podwyższenia oprocentowania kredytów dla ludności, w tym mieszkaniowych, niż naszych depozytów w tych bankach. Dlatego banki komercyjne, które trzymają nasze oszczędności i udzielają nam kredytów, są tym zainteresowane. Im po prostu z tego powodu rośnie marża i taka podwyżka stóp procentowych banku centralnego jest przede wszystkim korzystna dla sieci banków komercyjnych. Natomiast to jest wszystko cały czas zbyt niska stopa inflacji, aby urealniła nasze oszczędności, bo przecież stopa inflacji dalej będzie, przez kilka przynajmniej miesięcy, dwukrotnie wyższa niż stopa podstawowa banku centralnego.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
To jaką w takim razie by pan proponował, rekomendował politykę dotyczącą stóp?
Ja nie jestem od rekomendowania polityki. Mamy nową Radę Polityki Pieniężnej, rozumiem, że są to wybitni fachowcy, których powołał pan prezydent, Sejm i Senat. Mamy starego, nowego prezesa, który się na ten temat wypowiada, a ta inflacja jest na przeżycie, bo to jest paskudna inflacja. Ona jest zarazem kosztowa, a więc ceny idą w górę, bo pchają je rosnące koszty i popytowa, bo ciągnie je popyt w górę. Jak powiedziałem to, a dokładniej napisałem, także w książce pt. "Wojna i pokój", która pokazuje się nakładem wydawnictwa PWN równo za miesiąc - ta inflacja jest odroczoną fakturą za pandemię i przedpłatą za wojnę. Ona jest zarazem popytowa i kosztowa. Jest zarazem wewnętrzna, a więc spowodowana czynnikami po stronie tego, co się dzieje w kraju i zewnętrzna, niezależna od nas. Natomiast ani rząd, ani prezes NBP nie mają racji spychając odpowiedzialność za inflację, prawie w całości, na tak zwaną zagranicę, w szczególności na Rosję i stąd ten kod "putinflacja".
Natomiast, nie mają racji w pełni również krytycy, z przyczyn przede wszystkim ideowo-politycznych tego rządu, którzy obarczają go w całości. Tego się nie da wyliczyć, panie redaktorze, ale jeśli ta inflacja, licząc miesiąc do miesiąca wynosi około 16 proc., to ja bym powiedział, że w połowie jest ona spowodowane czynnikami obiektywnymi, niezależnymi od posunięć polityki monetarnej banku centralnego i fiskalnej rządu polskiego. Czyli krótko mówiąc, gdyby ta polityka była bliższa doskonałości, nikt nie jest nigdy doskonały przez cały czas, to ta inflacja mogłyby dzisiaj na poziomie mniej więcej takim, jakim jest w strefie euro, czyli dwa razy niższa albo o połowę niższa.
Jak to opłacenie rachunku, jak pan mówi, za pandemię i ta przedpłata za wojnę, jak to wpłynie na polską gospodarkę? Tu są dość rozbieżne opinie, ale na Forum Ekonomicznym raczej dominuje optymizm, że polska gospodarka się obroni, że będziemy mieli dodatni wzrost w przyszłym roku, a później to wszystko wróci do normy.
Zależy, co się rozumie przez obroni. Nie ulega wątpliwości, że całokształt obecnej sytuacji geopolitycznej, w tym w szczególności konflikt militarny, na terytoriach naszego, wschodniego sąsiada, wskutek haniebnej agresji Rosji na Ukrainę komplikuje sytuację, nie tylko z punktu widzenia drożejącej energii oraz coraz wyraźniej pojawiających się problemów, nie tylko z drożyzną, ale w ogóle z zaopatrzeniem.
Będziemy mieli to, co nazywam shortageflation, a więc fenomen polegający na tym, że równocześnie ceny idą w górę i mimo że jest coraz drożej, to przy tych wyższych cenach wielu rzeczy nie będzie można kupić. Przechodziliśmy przez to już w pandemii. Nazywam to od pewnego czasu shortageflation w związku z tym, że to występuje po raz kolejny z tym przedłużeniem 3.0, więc to wpływa negatywnie na polską gospodarkę.
A to, że my sobie radzimy, być może nawet relatywnie lepiej w porównaniu do niektórych innych krajów naszego regionu czy odległych stąd, takich jak Argentyna, Chile, Malezja, Filipiny, to bym powiedział, nie dlatego, że kokietuję, że jestem na Forum Ekonomicznym, gdzie jednak dominują polscy biznesmeni, przedsiębiorcy, menedżerowie. To jest ich zasługa. To jest w zdecydowanie większym stopniu zasługa polskiej przedsiębiorczości i polskiej samorządności niż polityki gospodarczej. W aspektach, bo najczęściej mówimy albo o polityce fiskalnej, którą koordynować powinien minister finansów i o polityce monetarnej, którą koordynuje, intencjonalnie i w polskim ustawodawstwie ustawowo, politycznie niezależny od rządu i od parlamentu bank centralny. Ale przecież wiadomo, że kierownictwo banku centralnego jest podległe kierownictwu politycznemu rządzącej w Polsce formacji Prawa i Sprawiedliwości. Także to jest jedna, sensu largo ekipa polityczno-gospodarcza i ponosi część odpowiedzialności za to. Dzięki tej przedsiębiorczości i zdolności do dostosowywania się do tego, że wiatr nam czasami wieje w oczy, to polska gospodarka wychodzi nieco lepiej niż niektóre inne kraje. Ale tak, będzie gorzej, niż w tej chwili jest. Będzie spowolnienie tempa wzrostu gospodarczego. Inflacja z jej redystrybucyjmi skutkami jeszcze potrwa. Pogłębi się rozwarstwienie materialne społecznie, będą się psuły w związku z tym nastroje polityczne i to będzie wszystko rzutowało na politykę, która teraz będzie, niestety ja już to widzę, jako ekonomista i mnie to martwi, bardziej podporządkowana kryteriom, stricte politycznym związanym z tym, że nadchodzą wybory. Wpierw przyszłoroczne parlamentarne i kryterium polityki zarówno dla rządzących jak i dla różnych odłamów jej opozycji jest taka, żeby wygrać te wybory, a gospodarka będzie traktowana instrumentalnie i to jest bardzo niekorzystne. Mało jest pragmatyzmu w tej polityce gospodarczej. I także od strony opozycji, nie za bardzo widać jakiś konkretnych propozycji co i jak robić.