Rynki niepokoją się sytuacją wielkiego chińskiego koncernu Evergrande, który jest zadłużony na ponad 300 miliardów dolarów. Niektórzy obawiają się, że bankructwo firmy może skończyć się, jak upadek banku Lehman Brothers 13 lat temu. Nie wiadomo także, jak postąpi chińska władza, która na razie pośrednio uspokaja, że Evergrande nie jest "za duży, by upaść".
Evergrande to absolutny gigant nieruchomościowy, budujący w 280 chińskich miastach. Deweloper rocznie budował kilkadziesiąt milionów kwadratowych mieszkań. Koncern jednak nie ograniczał się tylko do jednego sektora. Swoich sił próbował w różnych branżach - produkował wodę mineralną, kupował farmy świń (wieprzowina to najważniejsze mięso w chińskiej kuchni), czy starał się wejść w biznes aut elektrycznych (aczkolwiek żadnego nie wypuścił na rynek).
Posłuchaj rozmowy dziennikarza RMF FM Michała Zielińskiego o Evergrande w Radiu RMF24:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Koncern wkupywał się też w łaski wielkiego czerwonego smoka, czyli Komunistycznej Partii Chin. Kiedy przewodniczący Xi Jinping, wielki miłośnik piłki nożnej, wyraził nadzieję, że pewnego dnia Chiny wygrają mistrzostwa świata w tym sporcie, to po 10 miesiącach Evergrande postawiło wielką szkołę piłkarską, za którą zapłaciło 185 milionów dolarów.
Evergrande w swojej działalności korzystał ze sporego lewara finansowego, tj. znacząco zadłużał się, by inwestować w kolejne przedsięwzięcia. Mieszkania z kolei sprzedawał z dużymi rabatami, by "wykręcić" dobre wyniki. Koncern nie był jedynym deweloperem w Państwie Środka, który tak działał. Chińskim regulatorom to się nie spodobało i w zeszłym roku wprowadzono tzw. trzy czerwone linie, które znacząco ograniczyły możliwość zadłużania się przez największych graczy na rynku nieruchomości. To z kolei utrudnia rolowanie obecnych zobowiązań.
Wylicza się, że dług Evergrande to 302 mld dolarów - to około tyle, ile wynosi dług Polski. Tylko we wrześniu spółka musi spłacić odsetki na poziomie 129 mln dolarów, a do końca roku musi znaleźć 850 mln dolarów. W 2022 roku koncern będzie musiał wykupić obligacje warte 7,4 mld dolarów. Dodatkowo ponad 1,5 mln osób złożyło depozyty na nowe domy i mieszkania, których budowa się nawet nie rozpoczęła. Przed siedzibą firmy od kilku dni trwają protesty.
Szacuje się, że udziały dewelopera posiada 70 tys. osób, a firma jest winna pieniądze ponad 170 chińskim bankom i 121 firmom finansowym. Jej niewypłacalność może doprowadzić do sporego spadku płynności sektora oraz bankructwa dużej liczby podwykonawców oraz dostawców. Według niektórych danych od koncernu zależnych jest ok. 4 mln ludzi.
Agencja S&P obniżyła notę kredytową spółki do jednego z najniższych poziomów (CC). Na podobnym poziomie ocenia firmę agencja Fitch.
Banki muszą udzielić nam pożyczki. Jeśli przestaną z nami współpracować, to natychmiast zbankrutujemy. Jak rząd poradzi sobie z tak wieloma niedokończonymi projektami i inwestorami? - pyta jeden z dyrektorów Evergrande w rozmowie z "Financial Times".
Dwóch dyrektorów Evergrande, którzy chcą pozostać anonimowi, w rozmowie z "Financial Times" powiedzieli, że część działalności grupy może zostać przejęta przez lokalne samorządy i państwowych deweloperów.
Trudności Evergrande wywołały strach u wielu osób, które obawiają się, że bankructwo firmy może skończyć się globalnym krachem finansowym, podobnie jak upadek banku inwestycyjnego Lehman Brothers 13 lat temu.
Chiński rząd uspokaja, m.in. rękami redaktorów "Global Times", że sytuacja koncernu nie stanowi "systemowego ryzyka". Ale na razie nie jest skory do bezpośredniej pomocy firmie. Zwraca się uwagę, że Chiny ogólnie nie mają problemu z bailoutami - nie tak dawno urzędnicy nakazali chińskim bankom wsparcie państwowej firmy Huarong, która również znalazła się na granicy wypłacalności. W przypadku jednak prywatnego Evergrande, władze są wstrzemięźliwe. Według niektórych ekspertów, chcą w ten sposób dać przykład innym gigantom, że muszą uważać.
Także Standard & Poor’s nie widzi sytuacji w czarnych barwach. Analitycy agencji przekonują, że Evergrande nie jest "za duży, by upaść" nawet w swojej prowincji Guangdong. Wskazują, że Pekin może co najwyżej podjąć działania mające na celu wsparcie inwestorów oraz osób kupujących nieruchomości, natomiast nie wesprze bezpośrednio koncernu, jeśli nie ma "systemowego ryzyka" dla całej gospodarki.