Wojewoda śląski Marek Kempski nie nadzorował właściwie podległej sobie administracji - ustalił rządowy zespół do spraw oceny działania wojewody. Z tego powodu Marek Kempski podał się do dymisji. Rezygnację wojewody przyjął premier Jerzy Buzek.

REKLAMA

Informując o decyzji premiera rzecznik rządu Krzysztof Luft podkreślił, że zespół kierowany przez szefa MSWiA Marka Biernackiego nie stwierdził "faktów korupcji obciążających osobiście wojewodę Kempskiego": "Z informacji zespołu wynika jednak, że wojewoda nie dopełnił obowiązków właściwego nadzoru nad podległą mu rządową administracją w województwie". W rozmowie z siecią RMF wiceminister spraw wewnętrznych Józef Płoskonka, członek rządowego zespołu nie wykluczył, że pracownicy Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach mogli być skorumpowani: "Pan wojewoda i to wynika z pewnych dokumentów stwierdził, że rzeczywiście prawdą jest, że jeden z dyrektorów zwolnionych przez wojewodę prowadził działalność gospodarczą co jest niezgodne z prawem. Drugi natomiast nie wykonał ewidentnie jego poleceń. A trzeci mówię tutaj o dyrektorze generalnym w sposób niedopuszczalny blokował wykonanie pewnych kontroli wewnętrznych". Wiceminister Płoskonka podkreślił, że zadaniem rządowego zespołu była ocena pracy wojewody, a nie wyszukiwanie przypadków korupcji wśród jego podwładnych. Tę sprawę wyjaśnić może prokuratura. Wcześniej z kolei minister sprawiedliwości, prokurator generalny Lech Kaczyński, który przyjechał do Katowic, by zapoznać się ze sprawą rzekomej korupcji w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim, mówił, że "to jest sprawa, której nie da się rozstrzygnąć w 48 godzin". Minister, który odwiedził Prokuraturę Okręgową zdradził, że śledztwo objęło cztery wątki. Zastrzegł jednak, że do tej pory nikomu nie postawiono zarzutów. Wśród osób, które będą przesłuchane przez prokuratorów z pewnością znajdzie się wojewoda Marek Kempski:

Tymczasem pierwszy wicewojewoda śląski Andrzej Gałażewski, pełniący obowiązki wojewody od czasu gdy Marek Kempski oddał się do dyspozycji premiera nie czuje się odpowiedzialny za brak właściwego nadzoru w urzędzie. Dodajmy, że wydziały których dyrektorów odwołał wojewoda Kempski, znajdują się w pionie podległym właśnie wicewojewodzie Gałażewskiemu. Zdaniem wicewojewody, zarzuty, które stały się podstawą odwołania obu dyrektorów, nie dotyczyły jego obowiązków. Co teraz będzie z Markiem Kempskim? Pewne jest, że partyjni koledzy go nie opuszczą zapewnił o tym w rozmowie z siecią RMF Andrzej Szkaradek: "SLD o swoich nie zapomina bo jak straci urzędnicze miejsce, to zawsze go gdzieś skryją. U nas szybko zapominają. Mam nadzieję, że o Marku szybko nikt nie zapomni." - powiedział Szkaradek. Według lidera SLD Leszka Millera, Kempski składając dymisję uznał zapewne, że pozostawanie na funkcji wojewody nie gwarantuje pełnego obiektywnego wyjaśnienia zarzutów o korupcji w urzędzie

Kolejne kręgi korupcji?

Sprawa rzekomej korupcji zatacza coraz szersze kręgi. Dziś pojawiła się informacja, że budowa największego w Polsce składowiska odpadów chemicznych pod znakiem zapytania. Także i na te inwestycje położyła cień afera w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim, który miał podpisać porozumienie o finansowaniu wartej ponad 300 milionów złotych inwestycji. Dziś do Katowic mieli przyjechać przedstawiciele Ministerstwa Skarbu i Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Nie przyjechali. Przetarg na budowę składowiska wygrała firma Budus, której większościowy pakiet akcji ma Aleksander Ćwik, nieformalny doradca wojewody Kempskiego. Spółka Budus wygrała też przetarg na dokończenie budowy Stadionu Śląskiego w Chorzowie. Zdaniem likwidatora zakładów w Tarnowskich Górach to afera korupcyjna zablokowała podpisaniem porozumienia. Tadeusz Smolczewski odrzuca wszelkie zarzuty o korupcje: „Jestem wspólnikiem kancelarii radców prawnych Iurator. Prawdą jest, że jestem likwidatorem przedsiębiorstw państwowych. To jest prawdą. Z panem Ćwikiem raz się widziałem jak kupił Budus. Absolutnie nie miałem z nim żadnych kontaktów gospodarczych, towarzyskich, osobistych. Ile razy można mówić o ustawionym przetargu skoro badał go UOP i kontrola wewnętrzna urzędu" – mówił likwidator. Zdaniem Smolczewskiego wstrzymanie prac spowoduje straty rzędu 20 milionów złotych wydanych na podkłady z iłów.

foto RMF

07:15