Prezydent Jugosławii Vojislav Kusztunica podkreślił po raz kolejny, że ekstradycja Miloszevicia do Hagi nie wchodzi w grę. Międzynarodowy Trybunał, który ma tam swoją siedzibę chce osądzić polityka za zbrodnie wojenne i zbrodnie wobec ludzkości. Tymczasem Slobodan Miloszević pozostanie jednak w areszcie. Belgradzki sąd odrzucił apelację byłego jugosłowiańskiego dyktatora od decyzji o 30-dniowym areszcie.
Decyzja sądu nie jest dla nikogo zaskoczeniem, tym bardziej, że lista zarzutów przeciwko byłemu jugosłowiańskiemu przywódcy cały czas się wydłuża. Aresztowany dwa dni temu Miloszević był wczoraj po raz kolejny przesłuchiwany. Władze w Belgradzie zarzucają mu nadużycie władzy i malwersacje finansowe. Byłego prezydenta oskarżono też o stawianie zbrojnego oporu przy zatrzymaniu. We wtorek były dyktator po raz pierwszy przyznał się do finansowania serbskich oddziałów walczących w latach dziewięćdziesiątych w Bośni i Chorwacji. Za jego pieniądze armie bośniackich i chorwackich Serbów kupowały między innymi broń i amunicję. Serbski minister spraw wewnętrznych - Duszan Mihailović ujawnił, że eks-prezydent może być nawet oskarżony o zlecanie zabójstw przeciwników politycznych, a za to w Serbii grozi kara śmierci. Sytuację w Belgradzie obserwuje specjalny wysłannik sieci RMF FM, Robert Kalinowski, który opowiada m.in. jak na aresztowanie Miloszevicia reaguje belgradzka ulica:
Prezydent Jugosławii Vojislaw Kosztunica przyznał, że operacja aresztowania nie była do końca dobrze przygotowana. Zarzucił też Zachodowi, że zbyt późno zareagował na działania Miloszevicia na Bałkanach. Kosztunica, choć przyznał, że Belgrad jest chętny do współpracy z Międzynarodowym Trybunałem Haskim, to dał też do zrozumienia, iż wydanie Miloszevića Hadze jest mało prawdopodobne: "Inni prezydenci nie są wydawani Hadze. Jestem gotów na kompromisy, ale jest też granica, której nie przekroczę. Miloszević musi odpowiedzieć przed własnym narodem" – uważa Kosztunica. Okazało się, że w czasie negocjacji przed aresztowaniem byłego jugosłowiańskiego dyktatora obiecano mu, że zostanie przewieziony do centralnego więzienia w Belgradzie, a nie na lotnisko, co mogłoby oznaczać wyjazd do Hagi. Poza tym zagwarantowano, że rodzina Miloszevicia będzie mogła pozostać w rezydencji i otrzyma ochronę. W wywiadzie, który ukazał się w dzienniku "New York Times", prezydent Jugosławii podkreślił, że jego zdaniem możliwe jest takie rozwiązanie całej sprawy, by Miloszević nie stanął przed Międzynarodowym Trybunałem do spraw Zbrodni Wojennych w byłej Jugosławii.
Tymczasem ONZ-owski Trybunał w Hadze chce osądzić Miloszevicia o zbrodnie przeciwko ludności albańskiej podczas wojny w Kosowie. Co mówi na ten temat - premier Zoran Dżindżić: "Na razie powinien się odbyć legalny proces w Belgradzie a później zobaczymy co z tego wyjdzie. Tyle wystarczy. To jest sprawa priorytetowa dla naszego rządu. Chcemy przez to umocnić wiarygodność naszych instytucji i pokazać światu, że potrafimy rozprawić się z naszą przeszłością". Jak słowa te przyjęte zostały w Belgradzie - o tym posłuchaj w relacji specjalny wysłannika RMF FM Roberta Kalinowskiego:
foto EPA
23:25