Specjalna podkomisja do zbadania afery GetBack - windykatora, który oszukał tysiące Polaków, którzy w niego zainwestowali - została powołana w Sejmie. Po kilku miesiącach apeli poszkodowani w aferze przekonali do tego sejmową Komisję Finansów Publicznych. W podkomisji zasiadać ma dziewięciu posłów, a jej skład ma być wybrany podczas następnego posiedzenia komisji finansów.

REKLAMA

Pierwszy wątek działalności zespołu ma dotyczyć zbadania tego, dlaczego instytucje nadzoru pozwoliły na zaistnienie afery GetBack.

Nawalił bank inwestycyjny, audytor - czołowa firma światowa, banki i również Komisja Nadzoru Finansowego (kierowana wówczas przez Marka Chrzanowskiego - przyp. RMF), która w tym wszystkim przez ten długi czas nie widziała nic złego - podkreślał w Sejmie Rafał Momot ze Stowarzyszenia Poszkodowanych Obligatariuszy GetBack.

Drugim zadaniem podkomisji ma być mobilizowanie prokuratury do szybszej pracy.

Przez 9 miesięcy nie można było stworzyć prostej listy poszkodowanych, urzędy nie potrafią się między sobą komunikować, nie ma tak naprawdę nadzoru nad rynkiem finansowym - mówił Momot.

Poza powołaniem podkomisji Komisja Finansów Publicznych przyjęła również dezyderat, w którym stwierdziła, że "zaufanie do sektora finansowego powinno być jednym z priorytetów budowania jakości państwa", a banki z udziałem Skarbu Państwa powinny działać "wzorcowo w tym zakresie". W dezyderacie komisja zwróciła się zatem do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, by podlegli mu prokuratorzy dokonali analizy "prawidłowości obrotu wierzytelnościami między GetBack a instytucjami finansowymi, w tym bankami państwowymi".

Obie decyzje - o powołaniu podkomisji i przyjęciu dezyderatu - zapadły jednogłośnie w ramach konsensusu miedzy posłami PiS i klubów opozycyjnych.

Nawet 10 tysięcy ludzi poszkodowanych w aferze

Przypomnijmy, spółka GetBack, powstała w 2012 roku, zajmuje się zarządzaniem wierzytelnościami. W lipcu 2017 jej akcje zadebiutowały na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.

W kwietniu 2018 roku GPW, na wniosek KNF, zawiesiła obrót akcjami GetBacku. Stało się to po tym, jak 16 kwietnia firma podała, że prowadzi negocjacje z PKO BP oraz Polskim Funduszem Rozwoju ws. finansowania o charakterze mieszanym kredytowo-inwestycyjnym w wysokości do 250 mln złotych. Z komunikatu spółki wynikało, że informację uzgodniono "ze wszystkimi zaangażowanymi stronami" - PKO BP i PFR zdementowały jednak informacje o tym, że prowadzą takie rozmowy. To wywołało reakcję KNF. W efekcie rada nadzorcza GetBack odwołała ze skutkiem natychmiastowym Konrada K. ze stanowiska prezesa spółki.

Konrada K. aresztowano. Zarzucono mu popełnienie ośmiu przestępstw, m.in. usiłowanie oszustwa na kwotę 250 mln złotych, wyrządzenie spółce szkody majątkowej w wielkich rozmiarach - sięgających co najmniej ponad 185 mln złotych - i podejmowanie działań zmierzających do utrudnienia postępowania karnego i uniknięcia odpowiedzialności karnej.

Obligatariusze GetBack starają się odzyskać pieniądze zainwestowane w obligacje - nie od GetBack jednak, ale od banków, które te instrumenty oferowały. Chodzi m.in. o Idea Bank. W listopadzie bank ten znalazł się na liście ostrzeżeń publicznych KNF w związku z prowadzeniem działalności maklerskiej bez zezwolenia w zakresie oferowania instrumentów finansowych.

UOKiK zarzuca bankowi, że jego przedstawiciele podawali klientom nieprawdziwe informacje np. o tym, że obligacje GetBack przyniosą im gwarantowany zysk lub że dostęp do tych obligacji jest limitowany. Ponadto do nabycia obligacji namawiali osoby, o których powinni byli wiedzieć, że nie akceptują ryzykownych inwestycji.

Zdaniem prokuratury, w aferze GetBack poszkodowanych może być 10 tysięcy ludzi. Stowarzyszenie poszkodowanych szacuje zaś, że w skali kraju straty poniesione przez obligatariuszy sięgają ponad 2 mld złotych.