Rządowa koalicja SLD-UP poszerzyła zaplecze sejmowe. Po usilnych zabiegach, kuszeniu tekami ministerialnymi i ciepłymi posadkami w rządowych agencjach, gabinet Millera został wsparty 6-osobowym kołem Romana Jagielińskiego. Partia Ludowo-Demokratyczna nie wejdzie formalnie do rządu, ale w głosowaniach sejmowych posłowie tej kanapowej partyjki posłusznie będą podnosić ręce.
W zamian za lojalność partia Jagielinskiego dostała już pierwsze stanowiska: wicewojewodą łódzkim została członkini tej partii. Roman Jagieliński zapewnia publicznie, że głosów swoich kolegów nie sprzedał, a od premiera oczekuje tylko wzrostu zamożności polskiego społeczeństwa.
Rząd, oprócz PLD, może również liczyć na poparcie 10 posłów niezależnych. Miller nie namówił jednak do współpracy pozostałych partyjek chłopskich: SKL Artura Balazsa i partii Wojciecha Mojzesowicza.
Rząd ma wspierać w Sejmie także frekwencja i dyscyplina w klubach SLD i UP. Ostatnie głosowanie było wręcz pokazem mobilizacji posłów: do Sejmu ściągnięto nawet obłożnie chorych oraz często nieobecnych ministrów. Szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz wstrzymał nawet wylot do Niemiec...
Foto: Archiwum RMF
17:15