Stany Zjednoczone przygotowują się do kolejnego etapu wojny z terroryzmem. Kilka tygodni temu prezydent George Bush junior określił Iran, Irak i Koreę Północną jako państwa należące do „osi zła”. Bush oskarżył te kraje o budowanie arsenału broni masowego rażenia.
Zaostrzenie tonu wypowiedzi wobec Iranu, Iraku i Korei Pn. wywołało falę komentarzy i domysłów. Obserwatorzy spekulują, że kolejnym celem Ameryki będzie Irak. Dziennik „The Los Angeles Times” napisał ostatnio, że Biały Dom pracuje nad nowym planem działań wobec tego państwa, z kolei prezydent Rosji Władimir Putin w wywiadzie dla „The Wall Street Journal” mówił o rosyjskim punkcie widzenia na sytuację w Iraku. Przede wszystkim rosyjski prezydent dopuszcza ewentualność użycia siły wobec Iraku, ale „tylko w ramach prawa międzynarodowego”. Putin jest jednak zdania, że „atak, to nie jest dobry pomysł” i że „są inne, skuteczniejsze sposoby wywarcia presji na Bagdad”. Jak dodał „iracki problem można rozwiązywać w ramach ONZ”. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że Amerykanie nie odstąpią od wykonania swojego planu. Jak twierdzi „The Los Angeles Times”, powołując się na anonimowe źródła, ma on dwa podstawowe założenia: po pierwsze problem z Saddamem Husejnem musi być rozwiązany do końca, po drugie Stany Zjednoczone, zachęcone sukcesami w Afganistanie, są w stanie wyjść za granice wyznaczone rezolucjami ONZ w sprawie Iraku.
Administracja prezydenta George’a W. Busha rozważa trzy scenariusze działań: drogę dyplomatyczną, mobilizowanie opinii międzynarodowej, zwłaszcza krajów sąsiednich, przeciwko Husejnowi i w końcu – jeśli będzie to konieczne - akcję zbrojną. Założenia wspomnianego planu mają być gotowe przed mającą się odbyć w marcu wizytą wiceprezydenta USA Dicka Cheneya w dziewięciu krajach regionu. Przewiduje się, że będzie on rozmawiał z przywódcami arabskimi na ten temat.
rys. RMF
17:30