Inflacja w Polsce w kwietniu poniżej 15 procent - to najnowsze prognozy ekonomistów. Oficjalne dane w piątek zaprezentuje Główny Urząd Statystyczny.

REKLAMA

W marcu inflacja wyniosła 16,1 proc., podczas gdy w lutym było to 18,4 proc. Z kolei inflacja bazowa, obliczana bez uwzględnienia cen żywości i energii w marcu wyniosła 12,3 proc. w stosunku do 12 proc. w lutym.

Teraz - jak informuje Krzysztof Berenda z redakcji ekonomicznej RMF FM - spodziewajmy się tego, że w piątek Główny Urząd Statystyczny ogłosi spadek inflacji do 14,8 procent.

Zauważalny spadek będzie wynikał po pierwsze ze spadających cen energii, a po drugie z sezonowego spadku cen niektórych owoców i warzyw oraz z taniejących walut.

Jak zauważa Krzysztof Berenda, wciąż nie jest to czas świętowania. Choć inflacja systematyczne już spada, ten spadek w kolejnych miesiącach może spowolniać. Głównie za sprawą cen paliw oraz wywołanych przez rząd problemów ze sprowadzaniem zboża ze wschodu.

Ekonomista: W danych nie widać wyraźnej dezinflacji

W danych z początku roku nie widać wyraźnej dezinflacji - powiedział ekonomista Banku Pekao Piotr Bartkiewicz. Ona, owszem, jest widoczna w tym, że przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe nie oczekują wyższej inflacji, że analitycy widzą spadek inflacji w tym roku i że jest ona faktycznie niższa niż była w szczycie i że zapewne odczyt kwietniowy też będzie niższy, bo w okolicy 15 proc. - dodał.

W danych o inflacji nie widać spadku fundamentalnej presji cenowej, inflacja jest szeroko rozlana i utrwaliła się nam na poziomie ok. 10-12 proc. Czekamy obecnie na to, czy okaże się, że pogorszenie koniunktury wystarczy do wyhamowania presji inflacyjnej, jak sytuacja inflacyjna będzie wyglądać za granicą i czy globalne tendencje przyjdą do nas oraz na to, czy okaże się, że obniżka cen energii będzie działać na spadek inflacji tak samo, jak wcześniej wzrost cen energii działał na jej wzrost - powiedział Bartkiewicz.

Ekonomista dodał, że choć analitycy prognozują spadek inflacji, to jednak nie ma wśród dostępnych na rynku prognoz zgody co do tego, jaka inflacja będzie na koniec roku.

Obecnie optymistyczny scenariusz to taki, który mówi o spadku inflacji do poziomu jednocyfrowego na koniec roku. Scenariusz bliski średniej rynkowej zakłada spadek inflacji w okolice 10 proc. na koniec roku. Ale są i tacy, którzy uważają, że inflacja na koniec roku wyniesie 13-14 proc. - powiedział.

Piotr Bartkiewicz zwrócił uwagę, że kiedy na początku XXI wieku doszło do wzrostu inflacji do ponad 20 proc., to obniżenie jej do poziomu zgodnego z celem RPP zajęło przynajmniej 5 lat.

Z jednej strony obecnie jesteśmy bardziej rozwiniętą gospodarką i transmisja działań RPP na gospodarkę jest lepsza. Z drugiej jednak wiemy, że ani polityka fiskalna, ani polityka pieniężna nie zostały zacieśnione w takim stopniu jak w tamtym okresie - przypomniał ekonomista.

Przyznał, że w ostatnim czasie widać było, że analitycy zajmujący się rynkiem polskim tracą wiarę w szybką dezinflację, co widać w zmianie oczekiwań co do obniżek stóp procentowych NBP.

Z wycen instrumentów finansowych zniknęły już obniżki stóp procentowych w tym roku, choć jeszcze wyceny wskazywały na znaczące obniżki. Rynek widzi, że jest problem z inflacją i że dane z początku roku wskazują, że ten problem nie zostanie szybko rozwiązany - powiedział ekonomista Banku Pekao.

My nadal prognozujemy jedną, sygnalną obniżkę stóp procentowych, za to rozważamy podwyżkę oczekiwanej przez nas inflacji na koniec roku - dodał.