Działacze organizacji ekologicznej Greenpeace zakończyli okupację amerykańskiej platformy wiertniczej u wybrzeży Szkocji. Dziewięciu ekologów, którzy protestowali przeciwko polityce koncernu naftowego Jet, zeszło z platformy po groźbie użycia siły. Wcześniej siedemnastu ekologów zostało zatrzymanych przez brytyjską policję.
Protestujący wspięli się na 55-metrową platformę Drillstar w Cromarty Firth (32 km od miasta Inverness). Uniemożliwili niektórym jej pracownikom zejście na ląd. Zajmując platformę, Greenpeace przede wszystkim chciała nie dopuścić do podjęcia przez amerykański koncern wierceń na Morzu Północnym. Na potężnych „nogach” platformy pojawiły się napisy: "Ropa zabija". Brytyjska policja podała, iż w czasie operacji usuwania protestujących, brała także pod uwagę bezpieczeństwo pracowników koncernu, stąd nie mogła podejmować zbyt radykalnych działań. Powszechnie uważa się, że akcja ekologów miała związek z ubiegłotygodniową decyzją Stanów Zjednoczonych w sprawie odstąpienia od protokołu z Kioto z 1997 roku. Celem tego traktatu jest ograniczenie emisji do atmosfery szkodliwych gazów powodujących powiększanie się dziury ozonowej. Greenpeace zarzuca Stanom Zjednoczonym, iż odchodząc od porozumień z Kioto przyczyniają się do pogłębienia efektu cieplarnianego, który powoduje prawdopodobnie liczne anomalie klimatyczne, takie jak m.in. groźne powodzie, które miały miejsce w ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii. Wicepremier Wielkiej Brytanii John Prescott apelował do Waszyngtonu o ponowne przeanalizowanie stanowiska, wskazując, że Stany Zjednoczone są krajem "w największym stopniu odpowiedzialnym za zanieczyszczenie środowiska Ziemi". USA, których ludność stanowi sześć procent populacji świata, produkują ponad 25 procent wszystkich produkowanych na świecie szkodliwych gazów, powodujących efekt cieplarniany.
foto EPA
14:35