Francuski minister gospodarki ogłosił natychmiastową obniżkę cen benzyny w całym kraju o 5-6 eurocentów. Z jednej strony rząd lekko zmniejszy opodatkowanie paliwa, a z drugiej, działające we Francji koncerny naftowe zgodziły się na zredukowanie swoich marży. Jest to realizacja obietnicy wyborczej prezydenta François Hollande'a.

REKLAMA

Wbrew pozorom ogłoszenie przez ministra gospodarki Pierre'a Moscoviciego tej niewielkiej obniżki cen detalicznych paliwa, która ma wejść w życie w ciągu 24 godzin, spotkało się z mieszanymi reakcjami organizacji konsumenckich i kierowców, którzy liczyli na więcej. Na niektórych paryskich stacjach cena benzyny sięga bowiem prawie dwóch euro za litr. Sześć eurocentów to za mało! Rząd zarabia nieporównywalnie więcej na benzynie - akcyza stanowi aż 60 procent ceny paliwa! Dobrze jednak, że złamane zostało tabu. Wcześniej bowiem rząd i szefowie koncernów naftowych zapewniali przez długie lata, że nie stać ich na wysiłek finansowy w tej sferze. To powinien być pierwszy krok, by zlikwidować nienormalne ceny benzyny - wyjaśnia rozczarowana Reine-Claude Mader, szefowa Krajowego Stowarzyszenia Konsumentów.

Bardzo niecierpliwie czekałem na tę obiecaną obniżkę cen benzyny, bo Hollande dużo o tym mówił w czasie kampanii wyborczej. Myślałem jednak, że będzie ona dużo większa. Oczywiście, każda obniżka jest dobra, ale sześć eurocentów mnie nie uratuje! - tłumaczy korespondentowi RMF FM młody paryski kierowca.

Francuski rząd zapowiada, że ta obniżka będzie obowiązywała przez trzy miesiące. Później ma zostać wprowadzona akcyza odwrotnie proporcjonalna do cen hurtowych paliwa. Jeżeli ropa naftowa będzie drożeć, wysokość akcyzy będzie spadać - co ma zapobiec podwyżkom na stacjach.

Dzisiejsza obniżka, która ma odciążyć finansowo kierowców w czasie kryzysu, została zapowiedziana już tydzień temu przez premiera Francji Jean-Marca Ayraulta. Rząd zamierza kontrolować stacje benzynowe, by upewnić się, że dzięki obniżce podatku ceny detaliczne paliwa faktycznie pójdą w dół. Jeżeli koncerny naftowe nie spełnią obietnicy ze swojej strony, to rząd grozi, że dodatkowo opodatkuje ich dochody, które - mimo kryzysu - pozostają bardzo wysokie.

Poprzednie rządy też walczyły z wysokimi cenami paliw

Problem coraz droższego paliwa stał się jednym z głównych tematów kampanii wyborczej przed majowymi wyborami prezydenckimi we Francji. Hollande zaproponował wtedy akcyzę odwrotnie proporcjonalną do cen ropy, choć może to spowodować konflikt z Komisją Europejską. Podobne rozwiązanie zostało już bowiem wprowadzone we Francji w latach 2000 - 2002 przez lewicowy rząd premiera Lionela Jospina, ale zostało zlikwidowane właśnie po interwencji Brukseli. Unijni urzędnicy tłumaczyli, że rozwiązanie to było sprzeczne z zasadami konkurencji w państwach UE. Hollande zapowiada, że tym razem nie podporządkuje się Brukseli.

Poprzedni prawicowy prezydent Nicolas Sarkozy wprowadził kontrole cen na stacjach benzynowych. Straszył, że jeżeli stwierdzone zostaną zbyt duże podwyżki cen detalicznych w porównaniu do hurtowej ceny ropy, to koncerny naftowe za karę zostaną dodatkowo opodatkowane. Żądał również, aby spadki cen hurtowych ropy powodowały natychmiastowy spadek cen detalicznych. Koncerny nigdy jednak nie dostosowały się do jego oczekiwań i nie zostały ukarane.

Poprzedni rząd Francji wymyślił też inny sposób na walkę z wysokimi cenami paliw. Stworzył specjalne strony internetowe, na których każdego dnia porównywane są ceny paliw. Dzięki stronie kierowcy mogą w ciągu kilku sekund dowiedzieć się, gdzie zatankować, żeby mniej zapłacić. Jednak również i to przedsięwzięcie ma poważne luki. Ceny przesyłane są przez stacje benzynowe, które często zwlekają z aktualizacją podwyżek.

Francja jest jednym z krajów Unii Europejskiej, gdzie benzyna jest najdroższa. Francuzi słyną z organizowania wielkich protestów przeciwko podwyżkom cen paliwa. Trzy lata temu taksówkarze i kierowcy ciężarówek blokowali m.in. paryską obwodnicę, autostrady, cześć stacji benzynowych i dojazd do siedziby koncernu naftowego "Total" w podparyskiej dzielnicy biznesu La Defense. Z kolei rolnicy zamurowali wejścia do merostw i biur posłów w rożnych częściach kraju, a rybacy przez kilka tygodni blokowali porty.