Prawie 400 milionów złotych więcej niż przewidywano wpłynęło do kas chorych w pierwszym kwartale tego roku – wynika z raportu Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych. Nadwyżka jest wynikiem zwiększenia o ćwierć procent składki na ubezpieczenie zdrowotne i zwiększonej ściągalności składek.
Nadwyżka nie oznacza jednak stałej tendencji. Taki wzrost ściągalności składek jest normalny na początku roku – twierdzą rozmówcy sieci RMF FM. Pracodawcy często naprawiają błędy i płacą zaległe składki z zeszłego roku – powiedziała Zbigniewa Nowodworska z Krajowego Związku Kas Chorych. Pieniędzy jest więcej ale jest też więcej wydatków więc prawdopodobnie dodatkowe pieniądze nie zostaną przeznaczone na podwyżki dla pracowników służby zdrowia, tak jak obiecywał rząd: "Niestety, akurat przewidujemy, że te pieniądze, które się w systemie w zwiększonej ilości znajdą, zostaną przeznaczone prawdopodobnie na podwyższenie spłaty za refundację za leki" – uważa Zbigniewa Nowodworska. Rzecznik Śląskiej Kasy Chorych, Jacek Kopocz wymienia inne wydatki. Przyznaje, że Kasa może negocjować już podpisane kontrakty ale nie może zmusić dyrektorów by dodatkowe pieniądze przeznaczyli na podwyżki: "Również nie mamy możliwości zasugerowania nawet na co te pieniądze powinny pójść. Według logiki, według prawa, według ustawy i według kontraktu są to pieniądze przekazywane za wykonywane świadczenia" – twierdzi Kopocz. Prawda jest więc taka, że bogatsze Kasy mogą przeznaczyć część pieniędzy na renegocjacje kontraktów, dyrektorzy szpitali w biedniejszych rejonach kraju nie mają na co liczyć.
A za miesiąc, sąd pracy w Białymstoku rozpatrzy kilkadziesiąt pozwów pracowników służby zdrowia przeciwko pracodawcom. Jeśli przyzna rację pracownikom, dyrektorzy szpitali będą musieli wypłacić podwyżki.
foto RMF FM
03:55