Topór bankructwa zawisł wczoraj nad Daewoo FSO, największą w Warszawie fabryką z długami sięgającymi miliardów złotych. Wczoraj walne zgromadzenie akcjonariuszy miało podjąć decyzję o wdrożeniu programu ratunkowego. Jednak koreański właściciel złożył veto. I wtedy do akcji włączyła się załoga.

REKLAMA

Pracownicy od przedpołudnia uniemożliwiali obrady, okupując salę posiedzeń i nie wypuszczając z niej koreańskich przedstawicieli koncernu.

Gdyby nie gwałtowny sprzeciw części załogi, walne zgromadzenie zapewne przesądziłoby o upadłości największej stołecznej fabryki. Pracownicy jednak nie chcieli dopuścić do głosowań, dopóki Koreańczycy nie zmienią zdania. Okupację przerwała dopiero obietnica odłożenia obrad o 11 dni. W tym czasie wiceminister gospodarki, Jacek Piechota ma przekonywać Koreańczyków do planu ratunkowego.

Pracownicy uwierzyli w obietnice rządu. Oby tylko nie okazało się, że miały one na celu wyłącznie odwleczenie egzekucji.

06:00