Wiele wskazuje na to, że stopy procentowe osiągnęły już szczyt i nawet bez działań Rady Polityki Pieniężnej oprocentowanie hipotek może pójść nieznacznie w dół - czytamy w „Dzienniku Gazecie Prawnej".
"Na jutro jest zaplanowane ostatnie w 2022 r. posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Przyzwyczaiła nas ona w ostatnich kilkunastu miesiącach do podwyżek stóp. Pomiędzy październikiem 2021 r. i wrześniem 2022 r. zrobiła to 11 razy. Główna stopa banku centralnego wzrosła w tym czasie z 0,1 proc. do 6,75 proc." - przypomina "DGP".
Gazeta zauważa, że na poprzednich dwóch spotkaniach Rada nie zwiększyła jednak kosztu pieniądza. Zdaniem analityków - jak zaznacza - podobnie będzie tym razem.
W świetle dostępnych dzisiaj danych i prognoz obecny poziom stóp jest właściwy. Ten poziom sprowadzi inflację do celu w horyzoncie projekcji - mówił - jak przypomina "DGP" - po listopadowym posiedzeniu RPP jej przewodniczący, prezes NBP Adam Glapiński.
"Horyzont przewidywań analityków banku centralnego to koniec 2025 r. Zgodnie z ich najnowszym raportem inflacja obniży się wtedy do 3 proc. Cel to wzrost cen na poziomie 2,5 proc. Glapiński zastrzegał, że jeśli sytuacja w gospodarce będzie wyglądać inaczej, niż wynikało z projekcji, to obecny stan zawieszenia, jeśli chodzi o wysokość stóp procentowych, może ulec zmianie" - czytamy.
Gazeta zauważa jednak, że wszystko wskazuje na to, że większość członków RPP jest zdania, że stopy osiągnęły szczytowy punkt.
Tymczasem jak się okazuje, mamy coraz większy problem z niespłacanymi na czas kredytami. Najnowsze dane Biura Informacji Kredytowej pokazują, że już prawie 6,5 procent z nas spóźnia się z ratami ponad miesiąc, a ponad 5,5 procent - ponad trzy miesiące.
Sytuacja dramatycznie pogarsza się od czasu napaści Rosji na Ukrainę i radykalnego podnoszenia stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej.
Osoby, które nie mogą spłacić na czas kredytu, mogą skorzystać z kilku opcji.
Po pierwsze, mogą wziąć ustawowe wakacje kredytowe. Dzięki nim w przyszłym roku można nie płacić aż czterech rat kredytu hipotecznego wziętego w złotówkach.
Jeżeli to za mało, to istnieją także bankowe wakacje kredytowe. Bardzo często można poprosić bank o dodatkowy miesięcy przerwy w spłacie. Przynajmniej części kapitałowej.
Kolejna opcja to skorzystanie z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Osoby, które straciły pracę albo takie, którym raty pożerają większość pensji, mogą przez trzy lata dostawać na spłatę po dwa tysiące nieoprocentowanej pożyczki.
Ostatnią deską ratunku pozostaje wizyta w banku i przyznanie, że ma się problem i prosi się o wydłużenie czasu spłaty kredytu, by dzięki temu obniżyć raty. Banki często się na to zgadzają - to im najbardziej zależy na tym, byśmy spłacili kredyt.
Z danych wynika, że wśród ludzi do 35. roku życia niespłacone na czas zadłużenie wynosi prawie 6 mld zł. Ta kwota narasta.
Maleje natomiast zadłużenie emerytów - dziś wynoszące 5,5 mld zł - i to mimo że seniorów w Polsce przybywa.
Młodzi ludzie mają najmniejsze pole manewru, a nie są jeszcze doświadczeni w zarządzaniu swoim majątkiem. Pierwsza praca umożliwia im zaciągnięcie zobowiązań na przyjemności - drogie wyjazdy bądź gadżety. Niestety po czasie nie radzą sobie ze spłatą kredytów lub pożyczek, co prowadzi do spiętrzenia zaległości - mówi Jakub Kostecki, kierujący firmą windykacyjną Kaczmarski Inkasso.
Z kolei nauczeni doświadczeniem starsi ludzie w obliczu kryzysu potrafili zacisnąć pasa i uporządkować finanse - choć często było to dla nich potężnym wysiłkiem.
Ludzie mieli wyliczone pod korek, ile są w stanie zapłacić. Nagle okazało się, że jest więcej i jest problem. Tak się nie zaciąga kredytów, tak nie wolno zaciągać kredytów. Również tak nie wolno udzielać kredytów. Winne są i banki, i kredytobiorcy. I ci, co zapewniali kredytobiorców, że nie będzie wzrostu stóp procentowych - tak o problemach kredytobiorców mówił w ubiegłym tygodniu w rozmowie 7 pytań o 7:07 w internetowym Radiu RMF24 prof. Witold Orłowski, ekonomista.
Jednocześnie, jak wiadomo, rosną ceny. Czego? Wszystkiego - co oznacza, że z jednej strony mamy większe raty do spłacenia, a z drugiej strony mamy coraz większe wydatki na inne rzeczy - mówił ekspert. Wszystko to pokazuje, że z jednej strony ludziom jest coraz trudniej utrzymać ten poziom życia, do którego się przyzwyczaili - dodał.