Od stycznia wchodzą nowe taryfy energii elektrycznej, rachunki wzrosną. Czy dostawcy prądu wkrótce zawnioskują do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki o kolejne podwyżki cen? „Absolutnie nie można tego wykluczyć, bo ostatnie tygodnie pokazały, że rzeczywistość w energetyce jest bardzo nieprzewidywalna” – mówi w wywiadzie z RMF FM prezes przedsiębiorstwa energetycznego Enea Paweł Szczeszek. O tym co to oznacza dla nas, jak na ceny prądu wpływają polityczno-pandemiczne realia i dlaczego prąd już tańszy nie będzie – rozmawia Maciej Sztykiel.
Maciej Sztykiel, RMF FM: Panie prezesie, zacznijmy od początku. Jaka jest przyczyna tego, że dziś energia jest tak droga? Za chwilę odczujemy to wszyscy. Z czego to wynika?
Paweł Szczeszek: W ubiegły piątek prezes URE ogłosił nowe taryfy dla ceny prądu dla gospodarstw domowych i taryfy na dystrybucję. Cena prądu na rok 2022 wzrośnie od 1 stycznia o 37 proc., natomiast do dystrybucji ok. 10 proc. Co średnio na rachunku daje wzrost ok. 24 proc. Skąd takie wzrosty?
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
My jako Enea złożyliśmy naprawdę odpowiedzialny wniosek taryfowy, zakładając minimalną marżę. Skoro minimalna marża to skąd te wzrosty? Cena energii na rynkach, na giełdzie bardzo istotnie wzrosła w ciągu ostatnich miesięcy. Wynika to wprost z polityki klimatycznej UE, gdzie dzisiaj 59 proc. ceny prądu to opłata za emisję CO2, która bardzo podrożała. Staramy się, wnioskujemy, apelujemy, również Polski rząd, domagamy się reformy systemu handlu emisjami CO2, tak żeby nie był to papier spekulacyjny, żeby spełniało to te założenia, które były zakładane na początku - ta opłata miała nas motywować, przyspieszać i pomagać transformacji energetycznej, żebyśmy żyli w czystym środowisku. Natomiast dzisiaj nie tylko nie spełnia tej roli, ale i paraliżuje spółki energetyczne, utrudniając im inwestycje i powodując niekontrolowane wzrosty cen prądu. Z tych dobrych informacji - rząd zmniejszył VAT z 23 proc. do najniższego dopuszczalnego poziomu, czyli do 5 proc. oraz obniżył akcyzę do zera. Gdybyśmy mieli przełożyć to na wzrosty kosztów w złotówkach - średnie statystyczne gospodarstwo domowe zużywa niecałe 2 MWh w ciągu całego roku. Więc dla nich przez pierwsze 3 miesiące przyszłego roku to będzie wzrost o ok. 6-7 złotych do rachunku (red. miesięcznie). Natomiast w pozostałych miesiącach nieco powyżej 20 złotych.
Skoro jesteśmy przy pozostałych miesiącach, to co dalej? Czy możemy spodziewać się kolejnych wniosków o podwyżki taryf? Jeśli tak, to kiedy?
Mam nadzieję, że nie będziemy musieli składać nowych wniosków taryfowych, szczególnie, że ostatnie wypowiedzi polityków na arenie międzynarodowej spowodowały lekki spadek, kilkunastoprocentowy, cen emisji CO2.
To znaczy, że ktoś wpada w panikę, ktoś go sprzedaje. To nie są spółki energetyczne, bo spółki energetyczne, jak już kupią uprawnienia do emisji to nie po to, żeby nimi handlować, tylko po to, żeby móc produkować prąd, żebyśmy mogli dotrzymać naszych planów produkcyjnych. To oznacza, że te uprawnienia wpadają w niepowołane ręce.
Będę jednak dopytywał o te taryfy. Czy to jest tak, że jeżeli od dziś już energia nie podrożeje, to nie będzie kolejnych podwyżek? Czy nie można tego powiedzieć i należy się spodziewać, że będą podwyżki, bo o tym też mówiło się wcześniej?
Mamy taryfy na cały rok 2022. Robimy wszystko co w naszej mocy, żeby wiedząc jakie mamy podpisane umowy z klientami końcowymi, odkupować energię z giełdy w jak największych dostępnych wolumenach - to też nie jest tak, że można kupić energię na cały rok. Trzeba zrobić to na tyle szybko po to, żeby zminimalizować ryzyko potrzeby składania kolejnych wniosków taryfowych w ciągu roku. Natomiast absolutnie nie można tego wykluczyć, bo rzeczywistość w energetyce, ostatnie nawet nie miesiące, a tygodnie pokazały, że jest bardzo nieprzewidywalna.
Na Towarowej Giełdzie Energii w ciągu ostatniego miesiąca cena jednej megawatogodziny wzrosła z nieco ponad 600 złotych do ponad 1600 złotych. Jak to się na nas przełoży? Bo wnioski o podwyżki taryf były składane przed tymi wzrostami?
To wszystko jest związane z polityką klimatyczną UE, ale również z kryzysem na rynku paliwowym, gdzie bardzo wzrosło paliwo, gaz. Ceny węgla również rosną, a Polski bardzo to dotyka, bo 70% energii jest tu produkowane z węgla. Dziś walczymy o to, żeby utrzymać opisane prawem minimalne zapasy węgla w elektrowniach, po to, żeby zapewniać bezpieczeństwo energetyczne w kraju.
Czy będzie potrzebne przedłużenie rządowej tarczy antyinflacyjnej?
Jeśli sytuacja się nie poprawi to zapewne tak. Natomiast mam też nadzieję, że działania dyplomatyczne rządu doprowadzą do oczekiwanego celu, czyli do zmiany podejścia do opłaty za emisję CO2, czyli do powrotu do pierwotnych założeń , czyli do wspierania transformacji energetycznej, przyspieszania dekarbonizacji, a nie spekulowania na giełdzie.
A co może zrobić klient, odbiorca? Żeby jednak płacić mniej...
Jesteśmy bardzo otwarci i wspieramy całą politykę prosumencką. Staramy się bardzo mocno inwestować w nasze sieci dystrybucyjne, po te, żeby w przypadku, gdy ktoś instaluje swoją instalację fotowoltaiczną na swoim dachu czy podwórku, gdzie trochę zmienia się sposób myślenia, bo kiedyś prąd płynął z elektrowni do domu, dziś płynie w dwie strony, to żeby uniknąć zakłóceń na sieci, z którymi mamy na co dzień do czynienia, musimy inwestować jeszcze większe środki w sieci dystrybucyjne. I to robimy, z dwóch powodów. Żeby ułatwić i umożliwić Polakom dostęp do tańszego prądu, a po drugie przygotowujemy się do zmiany systemu i budowania nowego, zielonego systemu neutralnego klimatycznie, który też będzie wymagał istotnych nakładów na sieci. Nawet patrząc na nasze plany inwestycyjne - offshore, które robimy razem z PGE, wspólnie będziemy występować o koncesje na polskim Bałtyku. Dziś prąd płynie w dużej mierze z południa polski na północ, a ten kierunek się odwróci. To też będzie wymagało dodatkowych inwestycji sieciowych, to mamy w naszej strategii. Poza tym chcemy mocno inwestować w narzędzia, które będą bilansować energie. Czyli te wszystkie nadwyżki zielonej energii, ze słońca, czy z wiatru, wymagają magazynów energii, które będą to bilansować. Bez tego nie możemy mówić o skutecznej budowie nowego, neutralnego klimatycznie systemu elektroenergetycznego. Bo przechodzimy dzisiaj ze źródeł niezależnych pogodowo, możemy nimi sterować jak chcemy, a musimy zbudować system, nie tylko polski, ale i europejski, który będzie nie tylko samowystarczalny, też da Europejczykom tani prąd, ale przede wszystkim gwarancję, że go nie zabraknie. To tez nie jest tajemnica, że zapotrzebowanie na prąd cały czas rośnie, z roku na rok nawet o 10%.
Próbkę mankamentów tego systemu mieliśmy ostatnio kiedy trzeba było przeprowadzić interwencyjny zakup energii zza granicy, bo było ryzyko, że jej w kraju zabraknie. Magazynowanie energii to chyba obecnie największe wyzwanie dla Polski, żeby wybudować taką infrastrukturę, bo na ten moment nie mamy się czym pochwalić.
Dzisiaj w Polsce i w Europie inwestuje się w odnawialna energię. Natomiast przyszedł czas, żeby to zsynchronizować i skorelować z potrzebami bilansu. I po części zsynchronizować z potrzebami inwestycyjnymi. Dla przykładu - mamy farmę słoneczną o mocy 100 MWh - jej pełna moc osiągana jest przez kilka, maksymalnie kilkanaście dni w ciągu roku. Reszta roku to jest dużo mniej niż 100 MWh. I nie widzimy takiej potrzeby, żeby podrażać inwestycje, żeby przygotowywać sieci do przyjmowania pełnej mocy. Chcielibyśmy te nadwyżki, te peak’i - albo zawracać w stronę zielonego wodoru, żeby móc go spalać np. w blokach gazowo parowych, albo po prostu magazynować energię, czy to w magazynach, czy takimi instalacjami, jak elektrownie pompowo-szczytowe, które są znanym rozwiązaniem i cenionym. Nie powodują utraty energii funkcji czasu. Czyli jak energia jest już tam skumulowana, to czeka na odpowiedni moment, żeby można było ją uruchomić i wspomóc system.
Jeszcze chciałem zapytać Panie prezesie o to, co może zrobić klient- po pierwsze stać się prosumentem, czyli wejść do systemu również jako producent prądu, ale co jeszcze może zrobić z praktycznych, przyziemnych spraw, by obniżyć rachunek? Taryfa nocna?
Po to są taryfy G 11, 12, 12w* gdzie zachęcamy do tego, aby rozkładać akcenty zużycia energii. Natomiast Polacy dużo pracują, nie zawsze mają możliwość korzystania z tych taryf. Dla tych, którzy mają więcej czasu i mogą zużywać więcej energii weekendami i w nocy przewidziano właśnie te taryfy. Jest też pozytywny trend w stronę energochłonności i oszczędzania energii bez utraty komfortu. Jest wiele rozwiązań.
*(red. taryfa G11 to stała cena we wszystkich godzinach, taryfa G12 to niższe ceny energii w nocy, a taryfa G12w to tańszy prąd w weekendy i święta)
Panie prezesie na koniec - patrząc długodystansowo - będzie tylko drożej?
Mówimy o dwóch aspektach. Pierwszy wynika z zawirowań na rynku paliwowym w ostatnich tygodniach i kłopotów z jakim się mierzymy, czyli z szalejącymi cenami uprawnień do emisji CO2. A drugi to transformacja systemu. Musimy mieć świadomość, że mamy narzucone cele klimatyczne przez Komisję Europejską, czy słynne Fit for 55, czyli plan obniżenia o 55 proc. gazów cieplarnianych w stosunku do roku 1990. Dopóki nie stworzymy nowego systemu to będziemy utrzymywać dwa równoległe. Musimy utrzymywać elektrownie węglowe do momentu, aż będziemy pewni, że ten system działa. Tak jak powiedziałem prądu nie może zabraknąć. Ten okres przejściowy będzie wymagał ogromnych inwestycji, które musimy ponieść. To na pewno nie wpłynie pozytywnie na cenę prądu, tylko negatywnie. Ale to jest coś za coś. Czyste powietrze tez kosztuje.