Talibowie gotowi są poddać Kunduz - swój ostatni bastion na północy Afganistanu. Dowódca oddziałów Sojuszu Północnego – Mahidullah, oświadczył, że propozycja została złożona podczas prowadzonych przez radio negocjacji z Talibami.
Ci ostatni gotowi są złożyć broń, jeśli Sojusz zagwarantuje bezpieczeństwo dla kilku tysięcy ochotników z zagranicy. Mudżahedini uważają, że fanatycy islamscy z Pakistanu, byłych republik radzieckich i krajów arabskich są terrorystami i natychmiast ich rozstrzeliwują. Tymczasem na południu Afganistanu amerykańskie samoloty zrównały z ziemią jeden z największych obozów szkoleniowych al-Qaedy - terrorystycznej organizacji Osamy bin Ladena. Chodzi o bazę Faram Addah w górach w pobliżu Dżalalabadu. „Mieszkało tam bardzo wielu Arabów oraz Talibowie. Wszyscy przechodzili szkolenie wojskowe i terrorystyczne. Uczono ich jak walczyć przeciwko narodowi afgańskiemu i naszym mudżahedinom.” - twierdzi jeden z dowódców Sojuszu Północnego, określający się jako komendant Noroz. Pojawiły się nawet pogłoski, że w bazie mógł się schronić Osama bin Laden. Jednak informacji tej nie potwierdzili żołnierze Sojuszu, którzy wkrótce po nalocie zdobyli bazę Faram Addah. „Bin Laden nadal jest w Afganistanie i ma coraz mniejszą przestrzeń do poruszania się.” - to już słowa amerykańskiego sekretarza stanu - Colina Powella. Powell dodaje jednak – „Osama jest wciąż bardzo niebezpieczny.” O szczególnie wysokim ryzyku kolejnych zamachów mówi też brytyjski minister spraw wewnętrznych - David Blankett: „Osaczony i ranny tygrys jest gotowy na wszystko.” Minister podkreślał, że stan zagrożenia utrzymywać się będzie tak długo, dopóki na wolności będą zwolennicy bin Ladena.
„Bin Laden nadal jest w Afganistanie i ma coraz mniejszą przestrzeń do poruszania się.”Collin Powell, sekretarz stanu USA
Foto: Archiwum RMF
00:00