Wniosek Czechów o 5 milionów euro kary dziennie za działanie kopalni w Turowie to taktyka negocjacyjna. Tak próbuje przekonywać polski rząd. Gabinet Andreja Babisza zapowiedział złożenie wniosku o nałożenie na Polskę kary za ignorowanie orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

REKLAMA

Trybunał Sprawiedliwości UE nakazał w maju Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Turów, należącej do spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia skargi Czech w tej sprawie, czyli wydania wyroku.

Czechy uważają, że kopalnia Turów ma negatywny wpływ na regiony przygraniczne, gdzie zmniejszył się poziom wód gruntowych.

Premier Mateusz Morawiecki poinformował pod koniec maja po rozmowach z premierem Czech Adrejem Babiszem, że obie strony są bliskie porozumienia, w wyniku którego "Republika Czeska zgodziła się wycofać wniosek do TSUE". Szef rządu poinformował również, że Polska będzie współfinansować na kwotę do 45 mln inwestycje środowiskowe. Z kolei Babisz zapowiedział wówczas, że rząd czeski nie wycofa skargi z TSUE, dopóki nie zostanie podpisana umowa z Polską.

Teraz Czechy chcą, by Polska płaciła 5 mln euro za każdy kolejny dzień pracy kopalni węgla w Turowie. Informację o decyzji rządu w Pradze podał w poniedziałek wieczorem czeski portal Ceske Noviny.

Dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda podkreśla jednak, że obie strony negocjują i przypomina, że w Czechach trwa kampania wyborcza, a głównym rywalem obecnego premiera jest proekologiczna Partia Piratów, która zyskuje na blokowaniu Turowa.