Pracownicy Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu już dwa razy rozpoczynali i zawieszali akcję protestacyjną. Domagali się odwołania dotychczasowego dyrektora stacji. Od wczoraj mają nowego szefa, dlatego zakończyli okupację budynku stacji.
Ratownicy stawiają byłemu dyrektorowi zarzuty poważnych nadużyć finansowych: Te sumy przekraczają milion złotych, wyciągnięte na lewo z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego.
Chodzi między innymi o fikcyjne opracowania specjalistów; płacenie za wykonanie takich właśnie opracowań osobom, które w ogóle nie brały w tym udziału czy fałszowanie dokumentów. Do tego dochodzi jeszcze zarzut pozbywania się ze stacji pracowników, którzy mieli odrębne od szefa zdanie.
Były dyrektor jednak odpiera zarzuty. W rozmowie z reporterem RMF, akcje pracowników nazwał szantażem. To, że zrezygnował z funkcji dyrektora stacji tłumaczy nie przyznaniem się do winy, ale tym że ratownicy uniemożliwili mu wykonywanie obowiązków.
Niedawno w centralnej stacji zakończyli pracę inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli. Były dyrektor ma czas do połowy lutego na zapoznanie się z treścią - jak na razie tajnego - protokołu.
Nie tylko NIK sprawdza to, co dzieje się w centralnej stacji. Sprawą zajmują się również policjanci z wydziału antykorupcyjnego. Bada ją także, po anonimowych doniesieniach, prokuratura.
06:20