U wybrzeży Brazylii, zatonęła największa na świecie platforma wiertnicza. Platforma, należąca do brazylijskiego koncernu Petrobas, zaczęła tonąć 5 dni temu po serii wybuchów, które zabiły 10 ze 175 robotników pracujących na jej pokładzie. Nie wiadomo czy doszło do wycieku ropy.
Do wybuchu doszło w czwartek. Od tego czasu trwały wysiłki, by utrzymać przechyloną platformę na powierzchni Oceanu Atlantyckiego.
Jeszcze wczoraj wydawało się, że sytuacja została opanowana. Jednak ponad dwumetrowe fale sprawiły, że platforma coraz bardziej pogrążała się w głębiny oceanu. Ratownicy i pracownicy Petrobrasu do końca walczyli o ocalenie platformy. Wszyscy wciąż pozostają na miejscu na wypadek gdyby jednak doszło do wycieku.
Jak dotąd, znaleziono jedynie dwa ciała spośród dziesięciu osób, które zginęły na platformie: "Ich śmierć powinna być przestrogą. Jest też dowodem na to, że nie zachowano na platformie środków bezpieczeństwa. Można już mieć tylko nadzieję, że coś takiego się nie powtórzy" - powiedziała siostra jednego z robotników, którzy zginęli. Na platformie było wtedy 175 pracowników. Krewni ofiar mają nadzieję, że uda się odszukać także ciała pozostałych osób. Pracownicy i ich rodziny twierdzą, że koncern lekceważył przepisy bezpieczeństwa, za wszelką cenę starając się obniżyć koszty. Dlatego doszło do eksplozji. Dyrekcja Petrobrasu przypuszcza natomiast, że przyczyną tragedii był wybuch gazu: "Bardzo prawdopodobne, że eksplozja ma związek z ulatnianiem się gazu. To najbardziej odpowiadający prawdzie scenariusz. Prowadzimy śledztwo, dotyczące tego skąd gaz mógł pojawić się na platformie i w jaki sposób doszło do wybuchu. Dochodzenie jest bardzo skomplikowane – powiedział szef do spraw produkcji, Carlos Tadeo.
foto EPA
16:30