Wiadomo już, że 30 maja prezydent Stanów Zjednoczonych George W.Bush kilka godzin swojej podróży po Europie spędzi w Krakowie. Bush chce osobiście podziękować Polsce i Polakom za poparcie amerykańskiej interwencji w Iraku. Jeszcze nigdy relacje polsko-amerykańskie nie były tak bliskie.
Stosunki polsko-amerykańskie są teraz lepsze niż kiedykolwiek. Druga już wizyta prezydenta Busha w naszym kraju będzie tego dobitnym, zauważalnym dowodem. Podobnie ożywione obecnie stosunki na szczeblu ministerialnym.
Na razie obejmuje to głównie stosunki polityczne i wojskowe. Zobaczymy jak przełoży się to na bardzo istotne dla nas konkretne projekty ekonomiczne związane i z offsetem przy okazji zakupu samolotów F-16 jak i z planami odbudowy Iraku.
Polska powoli przebija się także w USA do świadomości mediów, już nie jako egzotyczny kraj z krańców Europy, ale jako partner wymieniany teraz bardzo często obok Wielkiej Brytanii.
Misja w Iraku to wielkie wyzwanie, poważne ryzyko, ale i duża szansa. Amerykanie a w szczególności ta administracja ceni sobie symbole, ceni sobie przyjaźń.
Nie ma jednak wątpliwości, że potrzeba bardzo umiejętnych działań z naszej strony, aby na symbolach przynajmniej po stronie naszych korzyści się nie skończyło.
Pojawiają się głosy o szczególnych relacjach łączących Waszyngton i Warszawę. Przejawem tego ma być plan przekazania polskiej administracji wojskowo-cywilnej jednej ze stref w Iraku.
Tymczasem komentatorzy są raczej zgodni, że do istotnej poprawy stosunków amerykańsko-niemieckich nie dojdzie za rządów obecnej administracji. Szczególnie do czasu jak u władzy w Berlinie pozostaje kanclerz Gerhard Schroeder.
Prezydent Bush wyjątkowo dużą wagę przywiązuje do lojalności, do osobistego zaufania. Te bezpośrednie relacje wydają się nie do naprawienia.
Z drugiej strony bagaż krytyki pod adresem Niemiec jest w USA mimo wszystko stosunkowo niewielki w porównaniu z Francją. Wydaje się, że Paryż i Berlin choć bliskie sobie w postawie wobec wojny w Iraku są jednak postrzegane z perspektywy Waszyngtonu oddzielnie. Np. wezwania do bojkotu niemieckich produktów są w USA nieporównanie cichsze niż w przypadku produktów francuskich.
Najgłośniej mówi się o możliwości wycofania przynajmniej części sił amerykańskich z baz w Niemczech, ale oficjalnie przedstawia się to jako element nowej strategii, a że przy okazji może to odebrać Berlinowi nieco dochodów nikt w USA nie będzie się tym specjalnie martwił.
Foto Archiwum RMF
16:40