Polacy znów będą mogli pożyczać z banków więcej pieniędzy - zdecydowała Komisja Nadzoru Finansowego. Niestety zwiększą się przy tym także nasze niespłacane na czas długi, które już teraz są rekordowo wysokie.
W tej chwili nasze zaległe zadłużenie wynosi 38,5 miliarda złotych. Tyle mamy niespłaconych rat kredytów czy rachunków za prąd i gaz. Kwota ta rośnie z kwartału na kwartał i nic tego nie zatrzyma, bo Komisja Nadzoru Finansowego jeszcze szerzej otwiera dostęp do kredytów, przyjmując nową, łagodniejszą wersję tak zwanej Rekomendacji T. Jest to zbiór zasad, którymi banki muszą się kierować przy udzielaniu kredytów. Mają one obowiązywać najpóźniej od lipca.
Po pierwsze zniknie odgórna zasada mówiąca o tym, że bank musi nam odmówić kredytu, jeżeli suma wszystkich rat naszych dotychczasowych kredytów przekracza połowę miesięcznej pensji.
Po drugie wracają tak zwane kredyty na dowód. Będziemy mogli pożyczyć do 18 tysięcy złotych, pokazując tylko dowód osobisty i własnoręcznie napisane oświadczenie o dochodach. Nie trzeba już będzie przynosić z pracy oficjalnego zaświadczenia od księgowej.
To sprawi, że będzie łatwiej o kredyty w trudnych czasach, ale z drugiej strony to może być pułapka, bo zobowiązania będzie potem trudno spłacić. Dla gospodarki to pomocne, ale dla naszych portfeli bardzo niebezpieczne.
(bs)