Nadzór bankowy szykuje złagodzenie zasad udzielania kredytów przez banki - informuje "Gazeta Wyborcza". Projekt zmian ma być gotowy w połowie października.
"Za niskie dochody, zła historia kredytowa, a poza tym spłacają już państwo inne pożyczki. Nie możemy udzielić kolejnego kredytu" - każdego dnia w podobny sposób kończą się tysiące prób zaciągnięcia kredytu w bankach. Jeśli rodzina ma nóż na gardle, łatwo się nie podda. Daleko szukać nie musi. Prawie na każdym słupie reklamują się firmy pożyczkowe, których historia w BIK nie obchodzi.
Z danych Biura Informacji Kredytowej wynika, że co miesiąc firmy pożyczkowe podbierają bankom aż 80 tys. klientów. W tej sytuacji Komisja Nadzoru Finansowego chce zlikwidować sztywny limit wysokości rat kredytowych w stosunku do zarobków i oddać decyzję o tym limicie bankom. To one same mają go ustalać w ramach wewnętrznych systemów zarządzania ryzykiem.
Wielkie przykręcanie bankom śruby przez nadzór trwa od 2009 r., kiedy KNF uznała, że bankowcy przesadzili z udzielaniem kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich. Przy okazji Komisja stwierdziła, że banki zbyt odważnie poczynają sobie też z drobnymi kredytami gotówkowymi. O tym, że banki w dobrych czasach rozdawały pieniądze zbyt lekką ręką, świadczy choćby lawinowy wzrost liczby niewypłacalnych obywateli. Z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że może być ich już 2,3 miliona.