Niemal do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy rząd w Buenos Aires zgodzi się oddać Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu ponad 3 mld dol. długu. Tak wreszcie się stało, dzięki czemu rząd w Buenos Aires ma nadal otwartą linię kredytową.
Eksperci przewidują jednak, że wojna o warunki spłaty długu wybuchnie ze zdwojoną siłą już za kilka miesięcy - Fundusz żąda jeszcze głębszych i odważniejszych reform oraz pójścia na kompromis z prywatnymi wierzycielami, a Argentyny na to nie stać - ponad połowa z jej 36 mln mieszkańców żyje poniżej granicy ubóstwa.
Wczorajszym negocjacjom z MFW towarzyszyły demonstracje. Apelujemy do prezydenta Kirchnera - niech się nie poddaje, niech nie płaci ani dolara. Te pieniądze są potrzebne na żywność dla naszych dzieci, na funkcjonowanie szpitali, na to, by w Argentynie nadal działało szkolnictwo - mówił jeden z demonstrantów.
Manifestacja w niczym nie przypominała jednak demonstracji z grudnia 2001 roku. Wtedy władze ograniczyły sumy pieniędzy, które można było wyciągnąć z banków. Doszło do krwawych zamieszek: Ludzie mają poczucie, że zostali okradzeni z marzeń, z możliwości cieszenia się lepszą przyszłością. Czują, że obrabowano ich z własnego kraju, z możliwości życia z godnością - mówili 3 lata temu Argentyńczycy wysłanniczce RMF.
Zdaniem niezależnych ekonomistów, to co dzieje się w Argentynie powinno być przestrogą dla Polski. Kroczymy bowiem tą samą drogą - na dno finansów.
07:10