Rada Polityki Pieniężnej będzie podnosiła stopy procentowe, jeśli będzie rosła inflacja; mam jednak nadzieję, że nie będzie musiała tego robić; w Polsce może wystąpić recesja techniczna – mówił na konferencji prasowej prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński. Stwierdził, że inflacja powinna w przyszłym roku mocno spaść, a w 2024 roku dojść do górnego pasma odchyleń celu NBP, czyli do poziomu 3,5 proc.
Wczoraj Rada Polityki Pieniężnej Była to nieco zaskakująca decyzja - eksperci spodziewali się bardziej radykalnych kroków. Inni wskazywali jednak na oznaki spowolnienia, m.in. gorszą kondycję polskiego przemysłu.
Decyzję dzisiaj na konferencji prasowej tłumaczył prezes NBP Adam Glapiński. Początek wystąpienia poświęcił jednak rozliczaniu słów Tomasza Siemoniaka i zapowiedział wobec niego pozew.
Sytuacja jest poważna: mamy wojnę za swoją granicę, mamy niewypowiedzianą wojnę za pośrednictwem cen surowców energetycznych przez Rosję - mówił Glapiński.
Byłem w Bazylei na spotkaniu wszystkich prezesów banków liczących się na świecie. Byłem w weekend na spotkaniu Szwajcarii, gdzie była prezes MFW i szefostwo Banku Światowego. Jest poważne zaniepokojenie tym, co czeka świat w sferze gospodarczej i finansowej w najbliższych latach - dodał.
Szok inflacyjny bezpośrednio po pandemii był do przewidzenia, ale był szalenie wzmocniony przez późniejsze działania Rosji. Szok nastąpił, bo w wyniku pandemii mieliśmy bariery podażowe, niedobory, wąskie gardła - transport, energetyka, metale rzadkie i tak dalej - mówił.
Odniósł się także do oskarżeń, że długo zwlekał z reakcją na rosnące ceny. Początkowo po pandemii wiele sygnałów wskazywało na tymczasowy wzrost inflacji. Ja tak rzeczywiście mówiłem, w imieniu Narodowego Banku Polskiego (...) Tak twierdziły wszystkie banki centralne i wszystkie międzynarodowe instytucje finansowe, że mamy do czynienia z przejściowym wzrostem inflacji - tłumaczył.
Prezes NBP wyliczał, że na rynkach europejskich ceny gazy w czerwcu były ośmiokrotnie wyższe niż przed pandemią, ceny węgla siedmiokrotnie wyższe, a ceny ropy Brent - ponad dwukrotnie wyższe.
Kryzys naftowy z 1973 roku to było nic w porównaniu z tym, co się teraz dzieje. A gospodarka światowa weszła wtedy w dziesięcioletni okres trudny, recesyjny - mówił.
Wysoka inflacja ma charakter globalny. Niestety, nie omija też Polski. Nic na to nie poradzimy - mówił prezes Narodowego Banku Polskiego. Wyliczał, że czynniki wewnętrzne to nie więcej niż 1/4 inflacji w Polsce, a w 75 proc. ma ona charakter zewnętrzny.
Glapiński tłumaczył, że na spotkaniach z prezesami banków centralnych i organizacji międzynarodowych podejmowano nieformalne głosowania, kto spodziewa się recesji. Jak podkreślił, ponad 90 proc. spodziewa się kryzysu. Ja głosowałem przeciwko, bo w Polsce recesji się nie spodziewam. Możliwa jest recesja techniczna, przez dwa kwartały PKB może mieć ujemny wzrost. Ale to nie jest recesja - powiedział.
Glapiński powtórzył, że według władz pieniężnych dynamika wzrostu cen osiągnie szczyt w wakacje, a potem będzie stopniowo spadać, w tym w przyszłym roku "znacząco". Zaznaczył, że prognoza na 2023 rok może być niższa, jeśli rząd przedłuży tzw. tarczę antyinflacyjną.
Wpływ czynników popytowych na dynamikę cen w Polsce zacznie w przyszłym roku słabnąć, znacząco. Wyniki naszej projekcji wskazują, że na koniec horyzontu, czyli dwóch lat, inflacja powróci do górnej granicy odchyleń naszego celu - powiedział. Cel NBP to 2,5 proc. z możliwym odchyleniem o 1 pkt proc.
W 2024 roku inflacja wróci do celu i to niezależnie, czy tarcze antyinflacyjne będą utrzymane, czy nie - podkreślił.
Prognozując koniec podnoszenia stóp procentowych, Glapiński powiedział, że "zbliżamy się do końca cyklu zacieśniania polityki pieniężnej, choć niekoniecznie go jeszcze osiągnęliśmy".
Chciałbym, żeby tak nie było oczywiście. Chciałbym, żeby po wakacjach rozpoczął się proces obniżania wskaźników inflacji, ale jest to ocena warunkowa. Dalsze decyzje będą podejmowane zawsze na podstawie oceny napływających nowych danych i prognoz. Jeśli inflacja będzie uporczywie dalej rosnąć, to będziemy podnosić stopy. Jeśli nie będzie rosnąć, to nie będziemy tego robić - tłumaczył prezes NBP.
Tłumaczył, że osłabienie obecnego kursu złotego wypływa z zacieśniania polityki pieniężnej przez amerykańską Rezerwę Federalną. To, co teraz obserwujemy, to wzrost kursu dolara wobec euro, a my razem z euro mamy słabszy kurs. To są globalne procesy w globalnej gospodarce na globalnym rynku finansowym - mówił.
Adam Glapiński powiedział, że przy wyborze nowego prezesa NBP była "ogromna presja ze strony jednego z naszych sąsiadów", by wprowadzić Polskę do strefy euro. Według niego chodziło o to, by wybrano kandydata, który byłby za przyjęciem euro. Później przyznał, że chodziło o Niemcy.
Dopóki jestem prezesem NBP Polska nie wstąpi do strefy euro - zapowiedział.